Kolejny
rozdział! Życzę miłego czytania!
Wściekła
wchodzę na ganek i pukam do drzwi. Co z tego, że istnieje coś
takiego jak dzwonek. Teraz istnieje tylko ja i Louis. Jak wcześniej
mogłam nie zauważyć podobieństwa między tymi błękitnymi
oczami? Ludzie jaka ja jestem głupia. Drzwi się otwierają a ja zła
krzyczę.
-Jak
mogłeś mi nie powiedzieć czegoś tak ważn…- milknę i robię
się cała czerwona kiedy w progu zjawia się Angelina. Spuszczam
wzrok. Zaciskam nerwowo palce na łuku.- Przepraszam myślałam, że
to Louis otworzy…
Nie
słyszałam nigdy równie głupiego wyjaśnienia jak to. Robię się
jeszcze bardziej czerwona. Zerkam na nią. Angelina otwiera szeroko
oczy a potem śmieje się. Wyciera ręce w ścierkę.
-Witaj
Scarlet.- mówi spokojnie jakby w ogóle nie zaskoczył jej mój
wybuch- Louisa aktualnie nie ma w domu. Mam mu coś przekazać?
Kręcę
głową. No jasne, że go nie ma. Pewnie gdzieś hasa sobie jako
wilk.
-Chcesz
wejść?- Angelina pyta zatroskana. Czy ja aż tak źle wyglądam?
Nie te zadrapania dodają ci tylko urody. Uśmiecham się.
-Nie,
nie. Dziękuję za troskę.- odpowiadam i macham na pożegnanie ręką.
Wracam do domu. Już dawno jest ciemno. Opieram łuk o ścianę.
Dzwonie do drzwi. Jak zwykle zapomniałam kluczy. Normalne. Tupie
podeszwą buta o podłogę. Czemu to tak długo kurczę trwa? Dzwonię
teraz długo. Nawet jeśli poszli spać powinni to usłyszeć. Gdy
czuję ból w palcu przestaję i patrzę zaskoczona na drzwi. O co
dzisiaj chodzi? Nagle widzę coś białego na parapecie. Podchodzę
tam i otwieram zwiniętą na pół kartkę. Oświetlam telefonem
tekst.
Kochanie
Poszliśmy
z tatą na nocny seans. Wrócimy o drugiej najpóźniej o trzeciej. W
domu masz przygotowaną kolacje. Kot dostał jeść. Mam nadzieję,
że masz klucz?
Całuję,
Mama
Tak.
Bo ja zawsze mam przy sobie klucze. Zduszam jakieś przekleństwo. Co
ja mam teraz zrobić? Spać pod gołym niebem?
-Tak
poza tym posmaruj się smażonym boczkiem i powieś sobie napis
„Proszę wilki! Zjedźcie mnie, bo nie mam niczego lepszego do
roboty!- mruczę do siebie. Nagle zapalone światło zwraca moją
uwagę. A jeśli przenocowałabym tą noc u nich? I tak
muszę to z nim wyjaśnić. Biorę głęboki wdech i ruszam na
spotkanie ze przeznaczeniem.
Brwi
Angeliny są już tak wysoko, że wyżej się już chyba nie da,
kiedy znów otwiera mi drzwi. Otwieram usta by wyjaśnić co i jak i
błagać o nocleg, ale Angelina jest szybsza o de mnie.
-Rodzice
wyjechali a ty nie masz klucza. Zgadza się?- pyta i uśmiecha się
szeroko.
-Dokładnie-
odpowiadam. W środku oddycham z ulgą, że nie musiałam jej tego
tłumaczyć. To i tak jak dla mnie upokarzające. Zaprasza mnie do
środka. Wchodzę i ściągam buty. Opieram łuk i strzały o ścianę.
Angelina znika gdzieś w jakimś pokoju a ja rozglądam się po
mieszkaniu. Nic się tu nie zmieniło. Kiedy w moim domu wszystko
jest drewniane i stare u niego drewniane, ale nowe. Wszystkie meble
są białe a ściany czekoladowe.
-Jak
tu pięknie.- mruczę.
-Prawda?-
podskakuję gdy słyszę głos Angeliny. Wychodzi z pokoju i mierzy
mnie uważnie wzrokiem.- Zawsze ci się tu podobało. Często tu
bywałaś…- Uśmiecham się nieśmiało.-To było już tak dawno
temu…
Smutek
w jej głosie sprawia, że patrzę na nią i żal mi się jej robi.
Podchodzę do niej i zmuszam się do zadania pytania, które dręczy
mnie już od kilku lat.
-Czemu
wyjechaliście?- szepcę. Patrzy na mnie a potem odwraca wzrok.
-Nie
zrozumiesz…- zaciska pięść. Znów kłamstwa. Kolejny raz.
Wzdycham i wtedy sobie przypominam. „…Oczy natomiast tego nie
potrafią…” Szybko patrzę w jej oczy i czuje jak tracę grunt
pod nogami. Była to tylko chwila, ale wystarczyła. Jej oczy, przez
sekundę, mieniły się złotem.
-Jesteś
wilkołakiem…- szepcę. Podrywa głowę i patrzy na mnie ze
strachem. Cofam się o kilka kroków.
-Scarlet…-
mówi do mnie uspakajająco. Kręcę głową. Wyciągam rękę i
zatrzymuje ją.
-Jesteś
nim czy nie?- warczę.- Mam dosyć kłamstw. Prawda. Jeśli nie to
pokażę na co mnie stać.
Nie
wiem skąd u mnie ta pewność, ale czuję, że spokojnie dałabym z
nią radę. Jej wzrok jeszcze bardziej smutnieje a potem opuszcza
ręce. Pociera sobie nasadę nosa. Przeprosiłabym ją i pocieszyła,
ale wiem, że jeśli teraz okażę słabość, to już nigdy nie
dowiem się prawdy.
-Możemy
porozmawiać w salonie?- pyta a ja przytakuję głową. Rozluźniam
się. Nawet nie wiem kiedy przyjęłam postawę obronną. Idę do
dużego pokoju i siadam na kanapę. Angelina zjawia się po kilku
minutach niosąc wielką książkę. Siada przede mną i bierze
głęboki wdech.
-Już
wiesz kim jesteśmy Scarlet. Ja, mój mąż, Louis. Wszyscy jesteśmy
wilkami.- wstrzymuję oddech. Chociaż byłam na to gotowa to i tak
dla mnie wielki szok. Kiwam głową. Podciągam nogi i opieram o nie
głowę. Robię to by powstrzymać drżenie całego ciała.
-Od
kiedy jesteście… nimi?- nie wiem jak ładniej to określić.
-Oliver
ma już bardzo długą historię rodziny. Tylko pozazdrościć. Ja
niestety tak długo nie jestem, żeby móc się tym chwalić…
-Czyli
nie urodziłaś się jako wilkołak?- moje niedowierzanie sięga
zenitu. Śmieje się.
-Nie
a skąd! Byłam normalną dziewczyną jak ty. Dopóki nie spotkałam
Olivera.
Serce
mi przyspieszyło. Czy on ją zamienił? Bez zgody? Zaatakował ją i
tak została zmuszona by zostać jego żoną? To okrutne! Zaciskam
mocniej dłonie aż bieleją mi knykcie.
-Hej!
Nie bój się…- kładzie mi rękę na udzie i uśmiecha się
pokrzepiająco. Pierwszą moją myślą było „Co? Skąd ona
wiedziała?” Po chwili jednak przypominam sobie o super słuchu.
Pewnie usłyszała moje serce.
-Jak
to się stało? Zgodziłaś się? Znałaś już go?- pytam. Głaszczę
mnie po policzku a ja czuję jak się odprężam.- Co to jest?
-Trochę
cię uspokajam. Mała sztuczka- puszcza perskie oczko-Tak oczywiście,
że go już znałam.- uśmiecha się i patrzy w dal. Pewnie
przypomina sobie te dawne czasy. Chociaż kusi mnie bardzo by zadać
jeszcze pytania to nie przerywam jej.- Chciał mnie przemienić od
kiedy tylko poznałam jego sekret. Mówił, że wtedy będziemy razem
na zawsze. Bałam się tego…
-Rozumiem.
Też bym się bała.- odpowiadam automatycznie. Potem rumienie się i
gestem nakazuję by mówiła dalej.
-On
jednak cierpliwie czekał. Nie wspomniał już o tej propozycji
nigdy. I za to go ceniłam. W końcu już po ślubie postanowiłam
jednak się zgodzić.
-I
jak?- pytam ze strachem. Uśmiecha się.
-Nigdy
ani przez sekundę mojego życia, nie żałuję mojego wyboru.
Mówi
to stanowczo i z uczuciem. Uśmiecham się. Podaję mi album ze
zdjęciami, który na początku pomyliłam z książką. Przeglądam
go. Widzę na zdjęciach rodzinę pana Olivera. Czytam podpisy.
Wszystkie zdjęcia są stare. Na niektórych nawet widać kawałeczek
przemiany. To cudowne, że pozwala mi to oglądać. Patrzę na chwilę
na Angelinę.
-Chcesz
ze mną pooglądać? Wiem, że pewnie widziałaś już to
kilkadziesiąt razy, ale…
Bez
dalszego słowa siada obok mnie. Zanim wrócę do oglądania przytula
mnie mocno. Zaskoczona tym przez chwilę siedzę sztywno, ale po
chwili rozluźniam się i opieram głowę o jej ramię.
-Dziękuję.
Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie jest trudne, ukrywanie tego przed
twoją matką.- szepce- Przed tobą też.- odsuwa się o de mnie.
Delikatnie podnosi mój podbródek.- Jesteś do niej tak podobna.
Uśmiecham
się jeszcze szerzej i przytakuję głową.
-Gdzieś
to już słyszałam.- wzruszam ramionami.
-Dziękuję,
że nas nie odtrąciłaś. Inni by tak zrobili. Ty nie. Louis by tego
nie przeżył.
Sztywnieję.
Bawię się dłońmi. W końcu postanawiam spojrzeć jej prosto w
oczy.
-Wiesz.
Spotkałam dzisiaj już, chyba Louisa.- podnosi brew- Jeśli jest
białym wilkiem to tak.- Angelina przytakuję i marszczy brwi.- No…
I tam był też inny wilkołak. No i ten ja z nim rozmawiałam i w
ogóle. Śmialiśmy się i wtedy Louis, jeszcze nie wiedziałam, że
to on! Był dla mnie zwykłym wilkiem! Wstał i sobie odszedł. I
myślę, że wziął to sobie do serca i w ogóle… Dlaczego się
śmiejesz!!!
Patrzę
oburzona na Angelinę, która bierze uspakajający oddech.
-To
dlatego dzisiaj był taki zły jak wrócił do domu! To wszystko
wyjaśnia.
-Nie
do końca- mruczę i patrzę jak wstaje z kanapy i zaciera dłonie.
-Dobra!-
idzie w kierunku drzwi. W progu zatrzymuję się i zerka na mnie.-
Przyszykujemy ci dzisiaj łóżko. Dobrze?
***
-Naprawdę
nie musiałaś.- mówię kiedy widzę jaką kanapę mi przyszykowała.
Wystarczyłoby mi tylko koc i mała poduszka. Natomiast dla Angeliny
było to za mało. Rozłożyła ją dała prześcieradło, pościel i
mnóstwo, mnóstwo poduszek.- Nie boisz się, że utonę w tych
poduszkach?
Pytam
z uśmiechem. Śmieje się i wskazuję głową łoże. Kładę się.
Wzdycham. Nigdy jeszcze nie spałam w tak wygodnym łóżku.
-Cudo.-
mówię a Angelina przytakuje głową. Idzie w stronę drzwi kiedy
nagle sobie o czymś przypominam.- Czy wilkołaki polują na zwykłych
ludzi?
Odwraca
się i podnosi brew.
-Nie.
Nie mają po co.
-Acha…-
nie wiem czego chciałam się przez to dowiedzieć. Kiwam głową.
-Scarlet?-
podnoszę głowę i widzę jej zmartwiony wzrok.- Czy ciebie atakują
wilkołaki?
-Nie…-
wzdycham i wzruszam ramionami. Odwracam wzrok i dopiero wtedy mówię
cicho.- Jeden raz zaatakował mnie Louis, przez przypadek. Nie
wiedział, że to ja. Dzisiaj znów walczyłam z innym wilkiem.
Spokojnie teraz jest pokój- odpowiadam na jej pytające spojrzenie-
Poza tym on mi powiedział, że też mogę być jakimś nadnaturalnym
stworzeniem. I… i chyba to prawda…-zaskoczyło mnie to, że
powiedziałam to na głos- A chociaż czymś muszę być…
Kończę.
Angelina patrzy na mnie przerażona. Rozumiem ją. Też tak się
czuję. Podchodzi do mnie i dotyka mojej dłoni.
-Czemu
myślisz, że mogłabyś być jakimś stworzeniem nadnaturalnym?
-Słyszę
głos w mojej głowie. Pomaga mi zawsze. Kiedy akurat się nie
spodziewam. Do tego…- nie wiem kiedy zaczynają mi lecieć łzy. Za
dużo tego wszystkiego. Nie potrafię tego nawet tego wytłumaczyć.
Co się ze mną dzieję? Angelina przytula mnie.
-Miałam
nadzieję, że jednak mój nos się psuje.- patrzy na mnie a ja nie
wierzę jej słowom.- Nie wiem co jest w tobie ani kim jesteś, ale
twój zapach… Jest jak koci miętka dla kota. Strasznie
przyciągasz.
Pomaga
mi wstać i daję mi pościel i poduszkę. Prowadzi mnie na schody i
do góry.
-Hej!
Co się dzieje? – pytam. Stajemy przed drugimi drzwiami po prawej.
Angelina otwiera je. Zapala światło. Wchodzę za nią i myślę, że
zaraz zemdleję.
-Jesteśmy
na serio w jego pokoju?- warczę- Co tu robimy?
-Będziesz
tu spała.
Czuję
jak krew odpływa mi z twarzy.
-Czemu?
-Na
dole za bardzo ciebie czuć. Spokojnie mogliby zaatakować. Tu zapach
Louisa jest bardzo mocny. Zatuszuję cię.- mówi bardzo spokojnie,
jakby mówiła o płatkach owsianych. Kręcę głową.
-Nie,
nie, nie. Skoro tak to czemu nie zaatakowali mnie w moim domu? Hmn?
-Nie
chcą się ujawniać przed ludźmi, ale jeśli będą musieli…-
odwraca wzrok i chrząka- To, to zrobią.
Załamuję
ręce. Wzdycham i podaję jej pościel. Starannie mi ją układa a ja
rozglądam się po pokoju. Zaskakuję mnie czystość. W moim
pokoju, nigdy nie potrafię utrzymać porządku dłuższego od kilku
godzin. Podchodzę do biurka gdzie jest pełno zeszytów i gazet.
Najczęściej o motorach. Przejeżdżam palcem po laptopie i
zatrzymuję wzrok na zdjęciu.
-Czy
to…- biorę je do ręki i przyglądam z bliska.
-Tak.
Ładnie na nim wyszłaś.- podchodzi do mnie i zagląda ponad ramie.
Patrzę na siebie i Louisa kiedy byliśmy dziećmi. Obejmował mnie
ramieniem a ja uśmiechałam się szeroko. Kaszlę by zatuszować
dziwne uczucie, które brało powoli kontrolę nad myśleniem. Kładę
zdjęcie z powrotem i obejmuję się ramionami.
-Gotowe.
Proszę- podaje mi koszulkę i spodenki a ja patrzę na nie z
niedowierzaniem.
-Naprawdę?-
pytam.
-Naprawdę.-
odpowiada.
Idę
za nią do łazienki. Przygotowuje dla mnie ręczniki, mydło i
szampon.
-Pomóc
ci posprzątać?- pytam z grzeczności. Poza tym chcę jak najdłużej
odłożyć pójście spać do jego łóżka. Kręci głową.
-Nie
potrzebuję pomocy. Dobranoc.- mówi.
Podchodzi
do mnie i głaszczę mnie po policzku. Uśmiecham się słabo i
patrzę jak wychodzi. Wzdycham i patrzę na jego ubrania. Mam je
włożyć? Czemu? Co ja dzisiaj komuś zrobiłam? Wzdycham i
rozbieram się. Wchodzę pod prysznic i włączam ciepłą wodę. Od
razu wszystkie moje mięśnie się rozluźniają. Tego właśnie
potrzebowałam. Myję się owocowym mydłem. Potem nabieram na dłoń
szampon. Płuczę się i wychodzę. Wycieram się i owijam
ręcznikiem. Patrzę z niechęcia na jego ubrania.
-Dasz
radę Scarlet.- mówię do swojego odbicia w lustrze- To nic nie
znaczy. To tylko kupa szmat.
Zakładam
je. Zamykam oczy. Dotykam materiał. Jest bardzo przyjemny w dotyku.
Zaskoczona stwierdzam, że jest to bardzo wygodna piżama. Wychodzę
z łazienki i idę do jego pokoju. Otwieram drzwi. Nikogo nie ma w
środku.
Wchodzę
do łózka. Angelina przygotowała mi posłanie przy oknie. Kładę
się, ale czuję, że tak łatwo nie będę potrafiła zasnąć.
Przewracam się z boku na bok. Czuję się jakbym leżała na
rozżarzonych kamieniach. Zaśnij. Zaśnij. Przewracam się i moja
głowa spada na poduszkę Louisa. Otwieram szeroko oczy i biorę
głęboki wdech. I wtedy czuję jego zapach. Czy on nie powinien mi
przeszkadzać? Powinnam go nie lubić. Odprężam się i nie wiem
nawet kiedy zasypiam.
„Upadam
ciężko na ziemię. Jęczę i wstaję. Gdzie ja jestem? Pod nogami
przebiega lis. Zatrzymuję się i patrzy na mnie wyczekująco.
Idę za nim, ale w tej samej chwili za sobą słyszę warknięcie.
Odwracam się. Biały wilk patrzy na mnie. Wiem czego chcę. Zmieniam
kierunek, ale wilk zaczyna znikać. Biegnę za nim, ale nie ruszam
się. Próbuję z wszystkich sił na nic. Upadam. Słyszę śmiech za
sobą. Podnoszę się, ale nikogo nie widzę. Śmiech robi się coraz
głośniejszy. To boli. Krzyczę. Wtedy słyszę głos, który
przebija się przez to wszystko.
-Scarlet?
Nagle
znajduję się w jego pokoju. Siedzę na łóżku. Odwracam głowę i
widzę Louisa, który jest tylko w ręczniku. Patrzy na mnie ze
współczuciem. Wyciąga rękę…”
Otwieram
przerażona oczy. Siadam na łóżku i przejeżdżam ręką po
twarzy. Rozglądam się po pokoju.
-Czy
to sen?- pytam samą siebie. Biorę głęboki wdech. Próbuję
uspokoić swoje za szybko bijące serce.
-To
samo właśnie pomyślałem.- Podskakuję wystraszona na łóżku i
patrzę na drzwi. Louis stoi oparty o nie. W samym ręczniku. Robię
się cała czerwona.- Co tu robisz?
Warczy.
Podnoszę brew do góry. Nigdy nie widziałabym, żeby do kogoś
mówił tak nieuprzejmie. O co mu chodzi… Odwracam głowę kiedy
widzę, że się przebiera. Czy on jest naprawdę zły o tamto? Nie
może przecież. To nic nie znaczyło! Mam chłopaka! Podnoszę głowę
kiedy czuję jak materac się ugina. Louis ciągnie kołdrę. Chrząka
a ja dopiero teraz rozumiem, że na niej leżę. Odskakuję. Czy ja
leżałam cały czas na jego miejscu? Nie spuszcza ze mnie wzroku.
Gdy też to robię on nagle odwraca wzrok. Kładzie się plecami do
mnie. Przez jakiś czas widzę tylko jego czarną koszulkę. Jak
długo zamierza to ciągnąć? Chwilę później jego oddech się
uspokaja. Czy on zasnął?! Przecież miałam z nim porozmawiać!
Przybliżam się do niego i potrząsam o ramię.
-Obudź
się! Muszę z tobą porozmawiać.- jęczy- Nie udawaj!
Siada
i patrzy na mnie z wściekłością. Nie rusza mnie to.
-Ile
jeszcze chciałeś mnie oszukiwać?- mówię. Przez jego twarz
przebiega cień. Wiedziałam.
-Czemu
miałbym cię niby oszukiwać?- odpowiada spokojnie, ale wiem, że
przejął się moimi słowami.
Przybliżam
się jeszcze bliżej do niego.
-A
może chciałbyś mi powiedzieć coś o wilkach?- mówię słodkim
tonem. Otwiera szerzej oczy. Prycha i odwraca wzrok. Tak to z nim nie
porozmawiam.- Louis…
-On
ci powiedział, prawda?- warczy. Kręcę głową.
-Domyśliłam
się.- Podnosi brew i powoli wzdycha. Przeczesuje swoje włosy, przez
co są jeszcze bardziej nie poukładane niż zwykle.- Przepraszam…
Podnosi
głowę i patrzy na mnie zaskoczony. Nie wiem jak mu mam
powiedzieć, że jest mi przykro, że tak się przejął. Nie
chciałam, żeby go to zabolało. Nie wiedziałam, że to on.
Pojedyncza łza spływa mi po policzku.
-Przecież
wiesz, że to nic nie znaczyło!- mówię. Patrzę na niego a on
odwraca wzrok. Nagle zbiera się we mnie złość. To nie była moja
wina. Skąd kurczę mogłam wiedzieć, że to on jest białym
wilkiem?!- A wiesz co? Wypchaj się.
Kładę
się i przykrywam kołdrą, ale chwilę później on ją ze mnie
ściąga. Znów siadam i podnoszę podbródek. Mierzymy się
wzrokiem. Żadne z nas nie chcę pierwsze się odezwać. Na pewno nie
przegram. Po jakimś czasie on zaczyna.
-Masz
rację. Powinienem ci powiedzieć.- uśmiecham się zadowolona- Ale!
To nie znaczy, że musisz od razu podrywam kogoś innego.
Myślałam,
że zaraz się zachłysnę.
-Louis?
Czy ty byłeś zazdrosny o niego?- uśmiecham się jeszcze szerzej.
On odwraca wzrok a ja się śmieję. Patrzy na mnie wściekły.
Ocieram łezkę.- Ty naprawdę myślałeś, że mogłabym z nim
umówić a tym bardziej chodzić?
Kiwa
głową a ja znów się śmieję. Gdy na niego patrzę wygląda
na naprawdę zdezorientowanego.
-Czyli
on ci się nie podobał?- pyta powoli. Przewracam oczami.
-Podobał.
Nawet bardzo!- widzę jego krzywy wzrok.- Ale nigdy bym się z nim
nie umówiła. Jak już mówiłam mam chłopaka.
Louis
mierzy mnie przez chwilę wzrokiem. Szuka jakiś odznak kłamstwa.
Trochę się rozczaruję.
Potem
nagle podnosi ręce do sufitu i kładzie się zadowolony na plecach.
Daję ręce za głowę.
-To
zmienia postać rzeczy lisek- mówi i uśmiecha się do mnie kątem
ust. Oddycham z ulgą. Nareszcie wrócił dawny Louis. Kładę się
obok niego na boku. Mam jeszcze kilka pytań do niego. Zamyka oczy.
-Louis?-
otwiera lewe oko i podnosi brew.- Jeśli chodzi o tamtą noc… Wiesz
o Aurore. -Sztywnieje po tym imieniu. Ciągnę dalej.- Co się z nią
stało? Wszystko z nią w porządku.
Wzdycha
i odwraca wzrok. Nic już nie musi mówić.
-Dostała
się w łapy Fenrirów.- mówi po chwili.
-Kogo?-
marszczę brwi. Nigdy jeszcze nie słyszałam tak głupiej nazwy.
-Tak
nazywamy złych wilkołaków.- odpowiada. Przegryza wargę. To nie
jest dla niego przyjemny temat. Nie będę wymagała od niego już
więcej. Wzdycham i przewracam się na drugi bok.
-Dobranoc
Louis.- mówię. Ziewam mocno.
-Miłych
snów Lisek.- odpowiada. Po chwili czuję jego oddech na szyi.
Przewracam oczami i otwieram jedno oka.
-Czego?-
mówię.
-Możesz
się do mnie odwrócić?
Wzdycham
i robię to co powiedział.
-Co
chcesz ode mn…- milknę przez miękkie usta Louisa. Powinnam go
odepchnąć i jestem tego świadoma, ale nie chcę. Na chwile
zapominam o całym świecie. Liczy się tylko on. Z trudem
powstrzymuję, żeby nie dotknąć jego włosów. Zaciskam palce.
Nagle
wszystko się kończy. Poczucie winy brutalnie daję o sobie znać.
Odsuwam się i patrzę na niego.
-Co
to miało być?- warczę. Muszę zapomnieć o uczuciu, które przed
chwilą poczułam. Uśmiecha się szatańsko.
-Założyliśmy
się Markiem. Jeśli cię nie pocałuję do końca dnia. Przegrywam.
Te
informacje powoli do mnie docierają. Czy oni mnie właśnie
wykorzystali? Czuję jak robię się czerwona. Jak mogłam do tego
dopuścić? Patrzę na niego i niech się cieszy, że wzrok nie
potrafi zabijać.
-Ty
śmierdząca, staro świnio!- ostatnie słowa krzyczę- Jak…
mogłeś… coś… takiego… zrobić!
Po
każdym słowie uderzałam go w ramię. Śmieje się a ja żałuję,
że mu w ogóle współczułam. Kładę się i zakrywam najszczelniej
kołdrą. Muszę zapamiętać do końca życia. NIGDY NIE UFAĆ
WILKOŁAKOM!!!
~Dodatek:
Perspektywa Louisa
Leże
na plecach i nie mogę usunąć uśmiechu z mojej buzi. Pocałowałem
ją! Nareszcie ją pocałowałem. Jej usta, jej zapach... Agh. Czy
ona wie jak na mnie działa? Przejeżdżam dłonią po twarzy. Miałem
na początku wyrzuty sumienia. Za to, że zrobiliśmy to za jej
plecami, ale teraz się rozpłynęły. Słyszałem jej serce. Jej się
to podobało. Poza tym mnie nie odepchnęła. A to coś już oznacza.
Uśmiecham się. Czyli mam jeszcze szanse. Zerkam na nią. Dawno już
zasnęła. Jej jasne włosy rozpływają się na poduszce. Kołdra,
którą tak szczelnie się zakryła, zniżyła się do pasa. Oddycha
powoli. Wygląda tak spokojnie. Daję niesforny kosmyk jej za ucho.
Przegryzam wargę. Tak bardzo chciałbym by była zawsze przy moim
boku. By patrzyła na mnie tak jak na Jamesa. Wszystko inaczej by
wyglądało, gdyby nie ten durny Lykaon…
Scarlet
porusza się a ja zamieram. Kładę rękę przy boku i przekręcam
się na bok.
-Głupi...Louis…-
mruczy. Przez to wydaję mi się jeszcze słodsza. Odgarniam jej
włosy i całuję ją w czoło.
-Kocham
cię.- szepcę.- Nie ważne, czy to odwzajemniasz czy nie. Zawsze
będę przy tobie. I zawsze będę cię chronić. Obiecuję.
Patrzę
na nią ostatni raz. Jutro na pewno znów mnie znienawidzi. Z
niechęcią odwracam się od niej. Próbuję zasnąć kiedy nagle
słyszę wycie. Bardzo dobrze mi już znane. Lykaon i jego wataha
nadchodzą. A raczej już nadeszli. To nie wróży nic dobrego.
Jednak po chwili rozumiem, że to nie było zwykle wycie.
Przysłuchuję się i nie muszę patrzeć w lustro, żeby wiedzieć,
że moje oczy mienią się czerwienią. Zerkam na Scarlet.
Szuka
jej.
Jejkuuuu.....
OdpowiedzUsuńCudowne.....
Moglabym sie do konca dnia rozplywac na temat Let, samego Louisa i tego opowiadania :3 mialas racje, rozdzial zwalil mnie z nog!
Jestes cudowna! I co ja moge wiecej napisac?
Caluje, Rav
Dziękuję! Cieszę się, że jednak udało mi się z Let <3 Ty również jesteś cudowna, kochana.
UsuńCałuję, M
Jejkuuuu.....
OdpowiedzUsuńCudowne.....
Moglabym sie do konca dnia rozplywac na temat Let, samego Louisa i tego opowiadania :3 mialas racje, rozdzial zwalil mnie z nog!
Jestes cudowna! I co ja moge wiecej napisac?
Caluje, Rav
Witaj Melete!! ♥♥
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudowny.
"Biegnę za nim, ale nie ruszam się" -Te zdanie daje dużo do myślenia, ;)
Scarlet musi być z Louisem, błagam!! ♥ Aww *.*
Uwielbiam go i za to że jest wilkołakiem i za te motocykle i po prostu za wszystko. ♥
Super, że napisałaś jeszcze perspektywę Louisa. ;)
Jedna uwaga "ode mnie" nie "o de mnie", ale tak to wspaniale ♥
Pozdrawiam Cassie ♥♥♥
Kochana Cassie! O ludzie, jak dawno cię tutaj nie widziałam!
UsuńWitaj w dużym klubie wielbicieli Louisa. Dziękuję za tak miłą opinię! Cieszę się, że perspektywa się spodobała :3 Dziękuję równie, że mnie poprawiłaś. Już zmieniłam ;) Naprawdę nie mogę nic mówić o bohaterach. Czy wy chcecie spoilery? Nie ładnie ;)
Całuję, M
Hejoo :)
OdpowiedzUsuńAwwwww ^^
Jaki cudny rozdział *.*
Wiedziałam, że Louis jest tym wilkiem, ale nie spodziewałam się takiego obrotu spraw xD
Awwwww ^^
Po prostu się rozpływam. Jesu. Czemu on jej tego wszystkiego nie powie? Tego co do niej czuje.
Oni muszą być razem!
Let musi być razem!
Bo będę smutać :c
Nie no. Po takim rozdziale nie da się smutać XD Kocham Louisa jeszcze bardziej *.*
A ten pocałunek był mistrzowski :D
Aż się wysłowić nie mogę takie cudeńko ^^
Buziaki
Kate xXx
Widzisz? Potrafię zaskakiwać. Cieszę się :3 Gdyby Louis powiedział było by zbyt łatwo. Nie uważasz? Nie tylko pocałunek był mistrzowski, sam Louis jest taki. Jestem zadowolona, że spodobał Wam się ten rozdział. Mi też piekielnie się podoba :3 Skromna ja.
UsuńCałuję, M
Hah xD
UsuńWiem, że byłoby za łatwo, ale tak właśnie powinno być. Bo to właśnie my sami wszystko utrudniamy i stawiamy sobie nowe przeszkody. Nie umiemy cieszyć się z tego co mamy...
Teraz jak już myślę jaśniej to tak...
Lykaon to przywódca Fenrirów (w sensie złych wilków, bo nie jestem pewna czy tak to się pisało) tak? I jeśli się nie mylę to oni chcieli dorwać wtedy Marka. Hmmm... Nadal nie wiem co z Alice, ale poczekam :)
Tak. Louis jest mistrzowski. I love him ^^ Jak go Scarlett nie będzie chciała to ja go chętnie wezmę :D
Spójrz na moją logikę. O północy prawie komentarz pisać... Hah xD Jestem straszna.
Kończę.
¡Buenos noches mis amigos!
Kate xXx
Wiem, wiem, ale chcę Was jeszcze trochę potrzymać w napięciu ;)
UsuńZ Lykaonem to dłuuuuga historia. Ale tak. Masz rację. Jest przywódcą tych złych. Mark w następnym rozdziale, dowiesz się już trochę o nim. O Alice też z resztą.
Sorry. Louis już jest prze ze mnie zaklepany :* I cieszę się, że nie jestem jedyną osobą, która o tej porze nie śpi :D
Całuję! Trzymaj się ciepło!
Mam nadzieję, że o Lykaonie też dowiemy się niedługo czegoś więcej, bo zaciekawiła mnie ta postać xD
UsuńEj! To nie fair. Jak tak, to zaklepuję go zaraz po Tobie. Louis ^^
Nie martw się. Ja sama często nie śpię w nocy ;)
Papa
Kate
Za niedługo powinien się pojawić Lykaon. Mam chociaż taką nadzieję ;) Żartuję. I tak! Kto pierwszy ten lepszy!
UsuńA kto śpi w nocy? To nienormalne!
Papa!
M
A bierz go! Ja sobie Tobiasa z Niezgodnej wezmę. I love Four *.*
UsuńHah xD Ewentualnie Gale, czy Percy'iego ^^ koffam ich <3
Ja tam w nocy nie sypiam, ale teraz by się przydało jak za tydzień do szkoły :c Straszne.
Kate
Z jednej strony cieszę się, że za niedługo szkoła bo będę mogła spotkać się z przyjaciółmi, ale z drugiej wstawać tak wcześnie? Koszmar!
UsuńM
Hmm... Pozostawie to bez komentarza, bo sama muszę o 6 wstawać, żeby się na autobus nie spóźnić :/ A ze znajomymi też można się spotkać w wakacje, więc...
UsuńW każdym razie. Mam pytanko. Wrócisz jeszcze na bloga o Elpidii, bo nie mogę się doczekać kontynuacji ^^ Przerwałaś w takim momencie, że chyba lepszego nie mogłaś znaleźć, co? Mam nadzieję, że jednak jeszcze tam wrócisz :)
Buziaki
Kate
Nie sądziłam, że ktoś to jeszcze czyta! Ale myślę, że tak. Jutro zacznę pracować nad nowym rozdziałem ;)
UsuńCałuję, M
Taak. Niedawno ogarnęłam, że masz jeszcze jeden blog i tak jakoś tydzień temu wpisy wszystkie skończyłam czytać ;)
UsuńPowtórzę. Piszesz bosko i jak zaczniesz czytać to już się nie oderwiesz. Uzależniasz dziewczyno! :D
A ja znowu nie śpie xD
Pozdro
Kate
Świeeetne! Więcej, więcej, więcej! Kocham tego bloga, mogę nawet zamordować, aby był kolejny rozdział :D Bardzo spodobała mi się perspektywa Louisa. Oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą tak wierni czytelnicy! Cieszę się i jestem dumna, że spodobał ci się ten blog.
UsuńCałuję, M
Jejku! Pocałowali się! Dobry pomysł z tą perspektywą Luisa. Życzę weny i udanego ostatniego tygodnia wakacji. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że pespektywa ci się spodobała. Naszedł mnie pomysł na nią w ostatniej chwili!
UsuńI dziękuję. Tobie również życzę ostatniego udanego tygodnia wakacji!
Całuję, M
Witaj Melete!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział :3
Z reszta jak zawsze :3
Fajne tło-dopiero teraz :zauważyłam zmianę xd
Zaprazam do mnie :p Jest już rozdział V :D
http://o-obozie-herosow.blogspot.com/