poniedziałek, sierpnia 24

7 Rozdział


Kolejny rozdział! Życzę miłego czytania!

Wściekła wchodzę na ganek i pukam do drzwi. Co z tego, że istnieje coś takiego jak dzwonek. Teraz istnieje tylko ja i Louis. Jak wcześniej mogłam nie zauważyć podobieństwa między tymi błękitnymi oczami? Ludzie jaka ja jestem głupia. Drzwi się otwierają a ja zła krzyczę.
-Jak mogłeś mi nie powiedzieć czegoś tak ważn…- milknę i robię się cała czerwona kiedy w progu zjawia się Angelina. Spuszczam wzrok. Zaciskam nerwowo palce na łuku.- Przepraszam myślałam, że to Louis otworzy…
Nie słyszałam nigdy równie głupiego wyjaśnienia jak to. Robię się jeszcze bardziej czerwona. Zerkam na nią. Angelina otwiera szeroko oczy a potem śmieje się. Wyciera ręce w  ścierkę.
-Witaj Scarlet.- mówi spokojnie jakby w ogóle nie zaskoczył jej mój wybuch- Louisa aktualnie nie ma w domu. Mam mu coś przekazać?
Kręcę głową. No jasne, że go nie ma. Pewnie gdzieś hasa sobie jako wilk.
-Chcesz wejść?- Angelina pyta zatroskana. Czy ja aż tak źle wyglądam? Nie te zadrapania dodają ci tylko urody. Uśmiecham się.
-Nie, nie. Dziękuję za troskę.- odpowiadam i macham na pożegnanie ręką. Wracam do domu. Już dawno jest ciemno. Opieram łuk o ścianę. Dzwonie do drzwi. Jak zwykle zapomniałam kluczy. Normalne. Tupie podeszwą buta o podłogę. Czemu to tak długo kurczę trwa? Dzwonię teraz długo. Nawet jeśli poszli spać powinni to usłyszeć. Gdy czuję ból w palcu przestaję i patrzę zaskoczona na drzwi. O co dzisiaj chodzi? Nagle widzę coś białego na parapecie. Podchodzę tam i otwieram zwiniętą na pół kartkę. Oświetlam telefonem tekst.
Kochanie
Poszliśmy z tatą na nocny seans. Wrócimy o drugiej najpóźniej o trzeciej. W domu masz przygotowaną kolacje. Kot dostał jeść. Mam nadzieję, że masz klucz?
Całuję, Mama
Tak. Bo ja zawsze mam przy sobie klucze. Zduszam jakieś przekleństwo. Co ja mam teraz zrobić? Spać pod gołym niebem?
-Tak poza tym posmaruj się smażonym boczkiem i powieś sobie napis „Proszę wilki! Zjedźcie mnie, bo nie mam niczego lepszego do roboty!- mruczę do siebie. Nagle zapalone światło zwraca moją uwagę. A jeśli przenocowałabym tą noc u nich? I tak muszę to z nim wyjaśnić. Biorę głęboki wdech i ruszam na spotkanie ze przeznaczeniem.
Brwi Angeliny są już tak wysoko, że wyżej się już chyba nie da, kiedy znów otwiera mi drzwi. Otwieram usta by wyjaśnić co i jak i błagać o nocleg, ale Angelina jest szybsza o de mnie.
-Rodzice wyjechali a ty nie masz klucza. Zgadza się?- pyta i uśmiecha się szeroko.
-Dokładnie- odpowiadam. W środku oddycham z ulgą, że nie musiałam jej tego tłumaczyć. To i tak jak dla mnie upokarzające. Zaprasza mnie do środka. Wchodzę i ściągam buty. Opieram łuk i strzały o ścianę. Angelina znika gdzieś w jakimś pokoju a ja rozglądam się po mieszkaniu. Nic się tu nie zmieniło. Kiedy w moim domu wszystko jest drewniane i stare u niego drewniane, ale nowe. Wszystkie meble są białe a ściany czekoladowe.
-Jak tu pięknie.- mruczę.
-Prawda?- podskakuję gdy słyszę głos Angeliny. Wychodzi z pokoju i mierzy mnie uważnie wzrokiem.- Zawsze ci się tu podobało. Często tu bywałaś…- Uśmiecham się nieśmiało.-To było już tak dawno temu…
Smutek w jej głosie sprawia, że patrzę na nią i żal mi się jej robi. Podchodzę do niej i zmuszam się do zadania pytania, które dręczy mnie już od kilku lat.
-Czemu wyjechaliście?- szepcę. Patrzy na mnie a potem odwraca wzrok.
-Nie zrozumiesz…- zaciska pięść. Znów kłamstwa. Kolejny raz. Wzdycham i wtedy sobie przypominam. „…Oczy natomiast tego nie potrafią…” Szybko patrzę w jej oczy i czuje jak tracę grunt pod nogami. Była to tylko chwila, ale wystarczyła. Jej oczy, przez sekundę, mieniły się złotem.
-Jesteś wilkołakiem…- szepcę. Podrywa głowę i patrzy na mnie ze strachem. Cofam się o kilka kroków.
-Scarlet…- mówi do mnie uspakajająco. Kręcę głową. Wyciągam rękę i zatrzymuje ją.
-Jesteś nim czy nie?- warczę.- Mam dosyć kłamstw. Prawda. Jeśli nie to pokażę na co mnie stać.
Nie wiem skąd u mnie ta pewność, ale czuję, że spokojnie dałabym z nią radę. Jej wzrok jeszcze bardziej smutnieje a potem opuszcza ręce. Pociera sobie nasadę nosa. Przeprosiłabym ją i pocieszyła, ale wiem, że jeśli teraz okażę słabość, to już nigdy nie dowiem się prawdy.
-Możemy porozmawiać w salonie?- pyta a ja przytakuję głową. Rozluźniam się. Nawet nie wiem kiedy przyjęłam postawę obronną. Idę do dużego pokoju i siadam na kanapę. Angelina zjawia się po kilku minutach niosąc wielką książkę. Siada przede mną i bierze głęboki wdech.
-Już wiesz kim jesteśmy Scarlet. Ja, mój mąż, Louis. Wszyscy jesteśmy wilkami.- wstrzymuję oddech. Chociaż byłam na to gotowa to i tak dla mnie wielki szok. Kiwam głową. Podciągam nogi i opieram o nie głowę. Robię to by powstrzymać drżenie całego ciała.
-Od kiedy jesteście… nimi?- nie wiem jak ładniej to określić.
-Oliver ma już bardzo długą historię rodziny. Tylko pozazdrościć. Ja niestety tak długo nie jestem, żeby móc się tym chwalić…
-Czyli nie urodziłaś się jako wilkołak?- moje niedowierzanie sięga zenitu. Śmieje się.
-Nie a skąd! Byłam normalną dziewczyną jak ty. Dopóki nie spotkałam Olivera.
Serce mi przyspieszyło. Czy on ją zamienił? Bez zgody? Zaatakował ją i tak została zmuszona by zostać jego żoną? To okrutne! Zaciskam mocniej dłonie aż bieleją mi knykcie.
-Hej! Nie bój się…- kładzie mi rękę na udzie i uśmiecha się pokrzepiająco. Pierwszą moją myślą było „Co? Skąd ona wiedziała?” Po chwili jednak przypominam sobie o super słuchu. Pewnie usłyszała moje serce.
-Jak to się stało? Zgodziłaś się? Znałaś już go?- pytam. Głaszczę mnie po policzku a ja czuję jak się odprężam.- Co to jest?
-Trochę cię uspokajam. Mała sztuczka- puszcza perskie oczko-Tak oczywiście, że go już znałam.- uśmiecha się i patrzy w dal. Pewnie przypomina sobie te dawne czasy. Chociaż kusi mnie bardzo by zadać jeszcze pytania to nie przerywam jej.- Chciał mnie przemienić od kiedy tylko poznałam jego sekret. Mówił, że wtedy będziemy razem na zawsze. Bałam się tego…
-Rozumiem. Też bym się bała.- odpowiadam automatycznie. Potem rumienie się i gestem nakazuję by mówiła dalej.
-On jednak cierpliwie czekał. Nie wspomniał już o tej propozycji nigdy. I za to go ceniłam. W końcu już po ślubie postanowiłam jednak się zgodzić.
-I jak?- pytam ze strachem. Uśmiecha się.
-Nigdy ani przez sekundę mojego życia, nie żałuję mojego wyboru.
Mówi to stanowczo i z uczuciem. Uśmiecham się. Podaję mi album ze zdjęciami, który na początku pomyliłam z książką. Przeglądam go. Widzę na zdjęciach rodzinę pana Olivera. Czytam podpisy. Wszystkie zdjęcia są stare. Na niektórych nawet widać kawałeczek przemiany. To cudowne, że pozwala mi to oglądać. Patrzę na chwilę na Angelinę.
-Chcesz ze mną pooglądać? Wiem, że pewnie widziałaś już to kilkadziesiąt razy, ale…
Bez dalszego słowa siada obok mnie. Zanim wrócę do oglądania przytula mnie mocno. Zaskoczona tym przez chwilę siedzę sztywno, ale po chwili rozluźniam się i opieram głowę o jej ramię.
-Dziękuję. Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie jest trudne, ukrywanie tego przed twoją matką.- szepce- Przed tobą też.- odsuwa się o de mnie. Delikatnie podnosi mój podbródek.- Jesteś do niej tak podobna.
Uśmiecham się jeszcze szerzej i przytakuję głową.
-Gdzieś to już słyszałam.- wzruszam ramionami.
-Dziękuję, że nas nie odtrąciłaś. Inni by tak zrobili. Ty nie. Louis by tego nie przeżył.
Sztywnieję. Bawię się dłońmi. W końcu postanawiam spojrzeć jej prosto w oczy.
-Wiesz. Spotkałam dzisiaj już, chyba Louisa.- podnosi brew- Jeśli jest białym wilkiem to tak.- Angelina przytakuję i marszczy brwi.- No… I tam był też inny wilkołak. No i ten ja z nim rozmawiałam i w ogóle. Śmialiśmy się i wtedy Louis, jeszcze nie wiedziałam, że to on! Był dla mnie zwykłym wilkiem! Wstał i sobie odszedł. I myślę, że wziął to sobie do serca i w ogóle… Dlaczego się śmiejesz!!!
Patrzę oburzona na Angelinę, która bierze uspakajający oddech.
-To dlatego dzisiaj był taki zły jak wrócił do domu! To wszystko wyjaśnia.
-Nie do końca- mruczę i patrzę jak wstaje z kanapy i zaciera dłonie.
-Dobra!- idzie w kierunku drzwi. W progu zatrzymuję się i zerka na mnie.- Przyszykujemy ci dzisiaj łóżko. Dobrze?
***
-Naprawdę nie musiałaś.- mówię kiedy widzę jaką kanapę mi przyszykowała. Wystarczyłoby mi tylko koc i mała poduszka. Natomiast dla Angeliny było to za mało. Rozłożyła ją dała prześcieradło, pościel i mnóstwo, mnóstwo poduszek.- Nie boisz się, że utonę w tych poduszkach?
Pytam z uśmiechem. Śmieje się i wskazuję głową łoże. Kładę się. Wzdycham. Nigdy jeszcze nie spałam w tak wygodnym łóżku.
-Cudo.- mówię a Angelina przytakuje głową. Idzie w stronę drzwi kiedy nagle sobie o czymś przypominam.- Czy wilkołaki polują na zwykłych ludzi?
Odwraca się i podnosi brew.
-Nie. Nie mają po co.
-Acha…- nie wiem czego chciałam się przez to dowiedzieć. Kiwam głową.
-Scarlet?- podnoszę głowę i widzę jej zmartwiony wzrok.- Czy ciebie atakują wilkołaki?
-Nie…- wzdycham i wzruszam ramionami. Odwracam wzrok i dopiero wtedy mówię cicho.- Jeden raz zaatakował mnie Louis, przez przypadek. Nie wiedział, że to ja. Dzisiaj znów walczyłam z innym wilkiem. Spokojnie teraz jest pokój- odpowiadam na jej pytające spojrzenie- Poza tym on mi powiedział, że też mogę być jakimś nadnaturalnym stworzeniem. I… i chyba to prawda…-zaskoczyło mnie to, że powiedziałam to na głos- A chociaż czymś muszę być…
Kończę. Angelina patrzy na mnie przerażona. Rozumiem ją. Też tak się czuję. Podchodzi do mnie i dotyka mojej dłoni.
-Czemu myślisz, że mogłabyś być jakimś stworzeniem nadnaturalnym?
-Słyszę głos w mojej głowie. Pomaga mi zawsze. Kiedy akurat się nie spodziewam. Do tego…- nie wiem kiedy zaczynają mi lecieć łzy. Za dużo tego wszystkiego. Nie potrafię tego nawet tego wytłumaczyć. Co się ze mną dzieję? Angelina przytula mnie.
-Miałam nadzieję, że jednak mój nos się psuje.- patrzy na mnie a ja nie wierzę jej słowom.- Nie wiem co jest w tobie ani kim jesteś, ale twój zapach… Jest jak koci miętka dla kota. Strasznie przyciągasz.
Pomaga mi wstać i daję mi pościel i poduszkę. Prowadzi mnie na schody i do góry.
-Hej! Co się dzieje? – pytam. Stajemy przed drugimi drzwiami po prawej. Angelina otwiera je. Zapala światło. Wchodzę za nią i myślę, że zaraz zemdleję.
-Jesteśmy na serio w jego pokoju?- warczę- Co tu robimy?
-Będziesz tu spała.
Czuję jak krew odpływa mi  z twarzy.
-Czemu?
-Na dole za bardzo ciebie czuć. Spokojnie mogliby zaatakować. Tu zapach Louisa jest bardzo mocny. Zatuszuję cię.- mówi bardzo spokojnie, jakby mówiła o płatkach owsianych. Kręcę głową.
-Nie, nie, nie. Skoro tak to czemu nie zaatakowali mnie w moim domu? Hmn?
-Nie chcą się ujawniać przed ludźmi, ale jeśli będą musieli…- odwraca wzrok i chrząka- To, to zrobią.
Załamuję ręce. Wzdycham i podaję jej pościel. Starannie mi ją układa a ja rozglądam się po pokoju.  Zaskakuję mnie czystość. W moim pokoju, nigdy nie potrafię utrzymać porządku dłuższego od kilku godzin. Podchodzę do biurka gdzie jest pełno zeszytów i gazet. Najczęściej o motorach. Przejeżdżam palcem po laptopie i zatrzymuję wzrok na zdjęciu.
-Czy to…- biorę je do ręki i przyglądam z bliska.
-Tak. Ładnie na nim wyszłaś.- podchodzi do mnie i zagląda ponad ramie. Patrzę na siebie i Louisa kiedy byliśmy dziećmi. Obejmował mnie ramieniem a ja uśmiechałam się szeroko. Kaszlę by zatuszować dziwne uczucie, które brało powoli kontrolę nad myśleniem. Kładę zdjęcie z powrotem i obejmuję się ramionami.
-Gotowe. Proszę- podaje mi koszulkę i spodenki a ja patrzę na nie z niedowierzaniem.
-Naprawdę?- pytam.
-Naprawdę.- odpowiada.
Idę za nią do łazienki. Przygotowuje dla mnie ręczniki, mydło i szampon.
-Pomóc ci posprzątać?- pytam z grzeczności. Poza tym chcę jak najdłużej odłożyć pójście spać do jego łóżka. Kręci głową.
-Nie potrzebuję pomocy. Dobranoc.- mówi.
Podchodzi do mnie i głaszczę mnie po policzku. Uśmiecham się słabo i patrzę jak wychodzi. Wzdycham i patrzę na jego ubrania. Mam je włożyć? Czemu? Co ja dzisiaj komuś zrobiłam? Wzdycham i rozbieram się. Wchodzę pod prysznic i włączam ciepłą wodę. Od razu wszystkie moje mięśnie się rozluźniają. Tego właśnie potrzebowałam. Myję się owocowym mydłem. Potem nabieram na dłoń szampon. Płuczę się i wychodzę. Wycieram się i owijam ręcznikiem. Patrzę z niechęcia na jego ubrania.
-Dasz radę Scarlet.- mówię do swojego odbicia w lustrze- To nic nie znaczy. To tylko kupa szmat.
Zakładam je. Zamykam oczy. Dotykam materiał. Jest bardzo przyjemny w dotyku. Zaskoczona stwierdzam, że jest to bardzo wygodna piżama. Wychodzę z łazienki i idę do jego pokoju. Otwieram drzwi. Nikogo nie ma w środku.
Wchodzę do łózka. Angelina przygotowała mi posłanie przy oknie. Kładę się, ale czuję, że tak łatwo nie będę potrafiła zasnąć. Przewracam się z boku na bok. Czuję się jakbym leżała na rozżarzonych kamieniach. Zaśnij. Zaśnij. Przewracam się i moja głowa spada na poduszkę Louisa. Otwieram szeroko oczy i biorę głęboki wdech. I wtedy czuję jego zapach. Czy on nie powinien mi przeszkadzać? Powinnam go nie lubić. Odprężam się i nie wiem nawet kiedy zasypiam.
Upadam ciężko na ziemię. Jęczę i wstaję. Gdzie ja jestem? Pod nogami przebiega lis. Zatrzymuję się  i patrzy na mnie wyczekująco. Idę za nim, ale w tej samej chwili za sobą słyszę warknięcie. Odwracam się. Biały wilk patrzy na mnie. Wiem czego chcę. Zmieniam kierunek, ale wilk zaczyna znikać. Biegnę za nim, ale nie ruszam się. Próbuję z wszystkich sił na nic. Upadam. Słyszę śmiech za sobą. Podnoszę się, ale nikogo nie widzę. Śmiech robi się coraz głośniejszy. To boli. Krzyczę. Wtedy słyszę głos, który przebija się przez to wszystko.
-Scarlet?
Nagle znajduję się w jego pokoju. Siedzę na łóżku. Odwracam głowę i widzę Louisa, który jest tylko w ręczniku. Patrzy na mnie ze współczuciem. Wyciąga rękę…”
Otwieram przerażona oczy. Siadam na łóżku i przejeżdżam ręką po twarzy. Rozglądam się po pokoju.
-Czy to sen?- pytam samą siebie. Biorę głęboki wdech. Próbuję uspokoić swoje za szybko bijące serce.
-To samo właśnie pomyślałem.- Podskakuję wystraszona na łóżku i patrzę na drzwi. Louis stoi oparty o nie. W samym ręczniku. Robię się cała czerwona.- Co tu robisz?
Warczy. Podnoszę brew do góry. Nigdy nie widziałabym, żeby do kogoś mówił tak nieuprzejmie. O co mu chodzi… Odwracam głowę kiedy widzę, że się przebiera. Czy on jest naprawdę zły o tamto? Nie może przecież. To nic nie znaczyło! Mam chłopaka! Podnoszę głowę kiedy czuję jak materac się ugina. Louis ciągnie kołdrę. Chrząka a ja dopiero teraz rozumiem, że na niej leżę. Odskakuję. Czy ja leżałam cały czas na jego miejscu? Nie spuszcza ze mnie wzroku. Gdy też to robię on nagle odwraca wzrok. Kładzie się plecami do mnie. Przez jakiś czas widzę tylko jego czarną koszulkę. Jak długo zamierza to ciągnąć? Chwilę później jego oddech się uspokaja. Czy on zasnął?! Przecież miałam z nim porozmawiać! Przybliżam się do niego i potrząsam o ramię.
-Obudź się! Muszę z tobą porozmawiać.- jęczy- Nie udawaj!
Siada i patrzy na mnie z wściekłością. Nie rusza mnie to.
-Ile jeszcze chciałeś mnie oszukiwać?- mówię. Przez jego twarz przebiega cień. Wiedziałam.
-Czemu miałbym cię niby oszukiwać?- odpowiada spokojnie, ale wiem, że przejął się moimi słowami.
Przybliżam się jeszcze bliżej do niego.
-A może chciałbyś mi powiedzieć coś o wilkach?- mówię słodkim tonem. Otwiera szerzej oczy. Prycha i odwraca wzrok. Tak to z nim nie porozmawiam.- Louis…
-On ci powiedział, prawda?- warczy. Kręcę głową.
-Domyśliłam się.- Podnosi brew i powoli wzdycha. Przeczesuje swoje włosy, przez co są jeszcze bardziej nie poukładane niż zwykle.- Przepraszam…
Podnosi głowę i patrzy na mnie zaskoczony.  Nie wiem jak mu mam powiedzieć, że jest mi przykro, że tak się przejął. Nie chciałam, żeby go to zabolało. Nie wiedziałam, że to on. Pojedyncza łza spływa mi po policzku.
-Przecież wiesz, że to nic nie znaczyło!- mówię. Patrzę na niego a on odwraca wzrok. Nagle zbiera się we mnie złość. To nie była moja wina. Skąd kurczę mogłam wiedzieć, że to on jest białym wilkiem?!- A wiesz co? Wypchaj się.
Kładę się i przykrywam kołdrą, ale chwilę później on ją ze mnie ściąga. Znów siadam i podnoszę podbródek. Mierzymy się wzrokiem. Żadne z nas nie chcę pierwsze się odezwać. Na pewno nie przegram. Po jakimś czasie on zaczyna.
-Masz rację. Powinienem ci powiedzieć.- uśmiecham się zadowolona- Ale! To nie znaczy, że musisz od razu podrywam kogoś innego.
Myślałam, że zaraz się zachłysnę.
-Louis? Czy ty byłeś zazdrosny o niego?- uśmiecham się jeszcze szerzej. On odwraca wzrok a ja się śmieję. Patrzy na mnie wściekły. Ocieram łezkę.- Ty naprawdę myślałeś, że mogłabym z nim umówić a tym bardziej chodzić?
Kiwa głową a  ja znów się śmieję. Gdy na niego patrzę wygląda na naprawdę zdezorientowanego.
-Czyli on ci się nie podobał?- pyta powoli. Przewracam oczami.
-Podobał. Nawet bardzo!- widzę jego krzywy wzrok.- Ale nigdy bym się z nim nie umówiła. Jak już mówiłam mam chłopaka.
Louis mierzy mnie przez chwilę wzrokiem. Szuka jakiś odznak kłamstwa. Trochę się rozczaruję.
Potem nagle podnosi ręce do sufitu i kładzie się zadowolony na plecach. Daję ręce za głowę.
-To zmienia postać rzeczy lisek- mówi i uśmiecha się do mnie kątem ust. Oddycham z ulgą. Nareszcie wrócił dawny Louis. Kładę się obok niego na boku. Mam jeszcze kilka pytań do niego. Zamyka oczy.
-Louis?- otwiera lewe oko i podnosi brew.- Jeśli chodzi o tamtą noc… Wiesz o Aurore. -Sztywnieje po tym imieniu. Ciągnę dalej.- Co się z nią stało? Wszystko z nią w porządku.
Wzdycha i odwraca wzrok. Nic już nie musi mówić.
-Dostała się w łapy Fenrirów.- mówi po chwili.
-Kogo?- marszczę brwi. Nigdy jeszcze nie słyszałam tak głupiej nazwy.
-Tak nazywamy złych wilkołaków.- odpowiada. Przegryza wargę. To nie jest dla niego przyjemny temat. Nie będę wymagała od niego już więcej. Wzdycham i przewracam się na drugi bok.
-Dobranoc Louis.- mówię. Ziewam mocno.
-Miłych snów Lisek.- odpowiada. Po chwili czuję jego oddech na szyi. Przewracam oczami i otwieram jedno oka.
-Czego?- mówię.
-Możesz się do mnie odwrócić?
Wzdycham i robię to co powiedział.
-Co chcesz ode mn…- milknę przez miękkie usta Louisa. Powinnam go odepchnąć i jestem tego świadoma, ale nie chcę. Na chwile zapominam o całym świecie. Liczy się tylko on. Z trudem powstrzymuję, żeby nie dotknąć jego włosów. Zaciskam palce.
Nagle wszystko się kończy. Poczucie winy brutalnie daję o sobie znać. Odsuwam się i patrzę na niego.
-Co to miało być?- warczę. Muszę zapomnieć o uczuciu, które przed chwilą poczułam. Uśmiecha się szatańsko.
-Założyliśmy się Markiem. Jeśli cię nie pocałuję do końca dnia. Przegrywam.
Te informacje powoli do mnie  docierają. Czy oni mnie właśnie wykorzystali? Czuję jak robię się czerwona. Jak mogłam do tego dopuścić? Patrzę na niego i niech się cieszy, że wzrok nie potrafi zabijać.
-Ty śmierdząca, staro świnio!- ostatnie słowa krzyczę- Jak… mogłeś… coś… takiego… zrobić!
Po każdym słowie uderzałam go w ramię. Śmieje się a ja żałuję, że mu w ogóle współczułam. Kładę się i zakrywam najszczelniej kołdrą. Muszę zapamiętać do końca życia. NIGDY NIE UFAĆ WILKOŁAKOM!!!
~Dodatek: Perspektywa Louisa
Leże na plecach i nie mogę usunąć uśmiechu z mojej buzi. Pocałowałem ją! Nareszcie ją pocałowałem. Jej usta, jej zapach... Agh. Czy ona wie jak na mnie działa? Przejeżdżam dłonią po twarzy. Miałem na początku wyrzuty sumienia. Za to, że zrobiliśmy to za jej plecami, ale teraz się rozpłynęły. Słyszałem jej serce. Jej się to podobało. Poza tym mnie nie odepchnęła. A to coś już oznacza. Uśmiecham się. Czyli mam jeszcze szanse. Zerkam na nią. Dawno już zasnęła. Jej jasne włosy rozpływają się na poduszce. Kołdra, którą tak szczelnie się zakryła, zniżyła się do pasa. Oddycha powoli. Wygląda tak spokojnie. Daję niesforny kosmyk jej za ucho. Przegryzam wargę. Tak bardzo chciałbym by była zawsze przy moim boku. By patrzyła na mnie tak jak na Jamesa. Wszystko inaczej by wyglądało, gdyby nie ten durny Lykaon…
Scarlet porusza się a ja zamieram. Kładę rękę przy boku i przekręcam się na bok.
-Głupi...Louis…- mruczy. Przez to wydaję mi się jeszcze słodsza. Odgarniam jej włosy i całuję ją w czoło.
-Kocham cię.- szepcę.- Nie ważne, czy to odwzajemniasz czy nie. Zawsze będę przy tobie. I zawsze będę cię chronić. Obiecuję.
Patrzę na nią ostatni raz. Jutro na pewno znów mnie znienawidzi. Z niechęcią odwracam się od niej. Próbuję zasnąć kiedy nagle słyszę wycie. Bardzo dobrze mi już znane. Lykaon i jego wataha nadchodzą. A raczej już nadeszli. To nie wróży nic dobrego. Jednak po chwili rozumiem, że to nie było zwykle wycie. Przysłuchuję się i nie muszę patrzeć w lustro, żeby wiedzieć, że moje oczy mienią  się czerwienią. Zerkam na Scarlet.
Szuka jej.


21 komentarzy:

  1. Jejkuuuu.....
    Cudowne.....
    Moglabym sie do konca dnia rozplywac na temat Let, samego Louisa i tego opowiadania :3 mialas racje, rozdzial zwalil mnie z nog!
    Jestes cudowna! I co ja moge wiecej napisac?
    Caluje, Rav

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Cieszę się, że jednak udało mi się z Let <3 Ty również jesteś cudowna, kochana.
      Całuję, M

      Usuń
  2. Jejkuuuu.....
    Cudowne.....
    Moglabym sie do konca dnia rozplywac na temat Let, samego Louisa i tego opowiadania :3 mialas racje, rozdzial zwalil mnie z nog!
    Jestes cudowna! I co ja moge wiecej napisac?
    Caluje, Rav

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Melete!! ♥♥
    Rozdział jak zawsze cudowny.
    "Biegnę za nim, ale nie ruszam się" -Te zdanie daje dużo do myślenia, ;)
    Scarlet musi być z Louisem, błagam!! ♥ Aww *.*
    Uwielbiam go i za to że jest wilkołakiem i za te motocykle i po prostu za wszystko. ♥
    Super, że napisałaś jeszcze perspektywę Louisa. ;)
    Jedna uwaga "ode mnie" nie "o de mnie", ale tak to wspaniale ♥
    Pozdrawiam Cassie ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Cassie! O ludzie, jak dawno cię tutaj nie widziałam!
      Witaj w dużym klubie wielbicieli Louisa. Dziękuję za tak miłą opinię! Cieszę się, że perspektywa się spodobała :3 Dziękuję równie, że mnie poprawiłaś. Już zmieniłam ;) Naprawdę nie mogę nic mówić o bohaterach. Czy wy chcecie spoilery? Nie ładnie ;)
      Całuję, M

      Usuń
  4. Hejoo :)
    Awwwww ^^
    Jaki cudny rozdział *.*
    Wiedziałam, że Louis jest tym wilkiem, ale nie spodziewałam się takiego obrotu spraw xD
    Awwwww ^^
    Po prostu się rozpływam. Jesu. Czemu on jej tego wszystkiego nie powie? Tego co do niej czuje.
    Oni muszą być razem!
    Let musi być razem!
    Bo będę smutać :c
    Nie no. Po takim rozdziale nie da się smutać XD Kocham Louisa jeszcze bardziej *.*
    A ten pocałunek był mistrzowski :D
    Aż się wysłowić nie mogę takie cudeńko ^^
    Buziaki
    Kate xXx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz? Potrafię zaskakiwać. Cieszę się :3 Gdyby Louis powiedział było by zbyt łatwo. Nie uważasz? Nie tylko pocałunek był mistrzowski, sam Louis jest taki. Jestem zadowolona, że spodobał Wam się ten rozdział. Mi też piekielnie się podoba :3 Skromna ja.
      Całuję, M

      Usuń
    2. Hah xD
      Wiem, że byłoby za łatwo, ale tak właśnie powinno być. Bo to właśnie my sami wszystko utrudniamy i stawiamy sobie nowe przeszkody. Nie umiemy cieszyć się z tego co mamy...
      Teraz jak już myślę jaśniej to tak...
      Lykaon to przywódca Fenrirów (w sensie złych wilków, bo nie jestem pewna czy tak to się pisało) tak? I jeśli się nie mylę to oni chcieli dorwać wtedy Marka. Hmmm... Nadal nie wiem co z Alice, ale poczekam :)
      Tak. Louis jest mistrzowski. I love him ^^ Jak go Scarlett nie będzie chciała to ja go chętnie wezmę :D
      Spójrz na moją logikę. O północy prawie komentarz pisać... Hah xD Jestem straszna.
      Kończę.
      ¡Buenos noches mis amigos!
      Kate xXx

      Usuń
    3. Wiem, wiem, ale chcę Was jeszcze trochę potrzymać w napięciu ;)
      Z Lykaonem to dłuuuuga historia. Ale tak. Masz rację. Jest przywódcą tych złych. Mark w następnym rozdziale, dowiesz się już trochę o nim. O Alice też z resztą.
      Sorry. Louis już jest prze ze mnie zaklepany :* I cieszę się, że nie jestem jedyną osobą, która o tej porze nie śpi :D
      Całuję! Trzymaj się ciepło!

      Usuń
    4. Mam nadzieję, że o Lykaonie też dowiemy się niedługo czegoś więcej, bo zaciekawiła mnie ta postać xD
      Ej! To nie fair. Jak tak, to zaklepuję go zaraz po Tobie. Louis ^^
      Nie martw się. Ja sama często nie śpię w nocy ;)
      Papa
      Kate

      Usuń
    5. Za niedługo powinien się pojawić Lykaon. Mam chociaż taką nadzieję ;) Żartuję. I tak! Kto pierwszy ten lepszy!
      A kto śpi w nocy? To nienormalne!
      Papa!
      M

      Usuń
    6. A bierz go! Ja sobie Tobiasa z Niezgodnej wezmę. I love Four *.*
      Hah xD Ewentualnie Gale, czy Percy'iego ^^ koffam ich <3
      Ja tam w nocy nie sypiam, ale teraz by się przydało jak za tydzień do szkoły :c Straszne.
      Kate

      Usuń
    7. Z jednej strony cieszę się, że za niedługo szkoła bo będę mogła spotkać się z przyjaciółmi, ale z drugiej wstawać tak wcześnie? Koszmar!
      M

      Usuń
    8. Hmm... Pozostawie to bez komentarza, bo sama muszę o 6 wstawać, żeby się na autobus nie spóźnić :/ A ze znajomymi też można się spotkać w wakacje, więc...
      W każdym razie. Mam pytanko. Wrócisz jeszcze na bloga o Elpidii, bo nie mogę się doczekać kontynuacji ^^ Przerwałaś w takim momencie, że chyba lepszego nie mogłaś znaleźć, co? Mam nadzieję, że jednak jeszcze tam wrócisz :)
      Buziaki
      Kate

      Usuń
    9. Nie sądziłam, że ktoś to jeszcze czyta! Ale myślę, że tak. Jutro zacznę pracować nad nowym rozdziałem ;)
      Całuję, M

      Usuń
    10. Taak. Niedawno ogarnęłam, że masz jeszcze jeden blog i tak jakoś tydzień temu wpisy wszystkie skończyłam czytać ;)
      Powtórzę. Piszesz bosko i jak zaczniesz czytać to już się nie oderwiesz. Uzależniasz dziewczyno! :D
      A ja znowu nie śpie xD
      Pozdro
      Kate

      Usuń
  5. Świeeetne! Więcej, więcej, więcej! Kocham tego bloga, mogę nawet zamordować, aby był kolejny rozdział :D Bardzo spodobała mi się perspektywa Louisa. Oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą tak wierni czytelnicy! Cieszę się i jestem dumna, że spodobał ci się ten blog.
      Całuję, M

      Usuń
  6. Jejku! Pocałowali się! Dobry pomysł z tą perspektywą Luisa. Życzę weny i udanego ostatniego tygodnia wakacji. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że pespektywa ci się spodobała. Naszedł mnie pomysł na nią w ostatniej chwili!
      I dziękuję. Tobie również życzę ostatniego udanego tygodnia wakacji!
      Całuję, M

      Usuń
  7. Witaj Melete!
    Genialny rozdział :3
    Z reszta jak zawsze :3
    Fajne tło-dopiero teraz :zauważyłam zmianę xd
    Zaprazam do mnie :p Jest już rozdział V :D
    http://o-obozie-herosow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń