Lykaon
tu jest? No cudownie. Ale że tak szybko? Tak nagle? Przecież po co
miałby tutaj osobiście przychodzić? To nie ma sensu. Przeczesuję
swoje włosy i zamykam oczy. WSZYSTKO JEST TAK BEZNADZIEJNE
NIEZROZUMIAŁE.
D
l a c z e g o? Głupie pytanie, które dręczy mnie już od wielu
lat.
Dlaczego
Louis zdradził mnie zabijając Basket. Dlaczego nic mi nie
powiedział nie wytłumaczył. Dlaczego wyjechał. Czemu Alice mnie
oszukała a James zdradził? Rozszarpał moje serce i wgniótł moje
uczucia w glebę by mogły z niej sobie wyrosnąć wstrętne róże
cierpienia.
D
l a c z e g o wszystkich od siebie odsunęłam? Otwieram oczy i
rozglądam się.
Angelina
z n i k n ę ł a.
-
Gdzie poszła twoja mama?- zerkam na Louisa, który poprawia poduszki
na kanapie.
-
Poszła? - przytakuję powoli głową- Scarlet Ona nawet nie wyszła
z domu! Z tego co wiem- pociąga nosem- i czuję. Lisek chyba
gorączka Cię dopadła.
Uśmiecha
się, ale jego entuzjazm do mnie nie przemawia. Zdezorientowana
spoglądam w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą materialne i
psychicznie oraz w jakkolwiek inny sposób się da, TU BYŁA!
-
Nie zmyśliłam jej przecież Louis.
-
Nie mówię, że ją zmyśliłaś. Tylko może jesteś trochę
nadwrażliwa...
-W
y j d ź- wskazuję palcem drzwi. Odwracam się. Podchodzę do okna.
Już zapada zmierzch. O co chodziło z nią? Przecież nie jestem aż
tak nie normalna. Prawda? Ha...Opieram dłonie o biodra. Po
chwili czuję delikatne objęcie. Złote kosmyki łaskoczą mnie w
lewą część policzka.
-
Nie gniewaj się- szepcze mi prosto do ucha. Jego ciepły oddech
przyprawia mnie o miły dreszcz, więc chcąc nie chcąc nie potrafię
powstrzymać cichego chichotu.
-
Nie gniewam się- odpowiadam wesołym tonem.
-Jasne-
przeciąga samogłoski- Opowiedz proszę co widziałaś.
-
Skończyliśmy już temat, dobrze?- nie chcę znów od niego słyszeć,
że się przewidziałam. Raz mi już wystarczy. Mogę nawet teraz
samą siebie zaprzeczyć, byle nie rozpocząć tego.
-
Przepraszam. Nie powinien tak o tobie mówić. Proszę opowiedz mi.
-
Nie to NIE.
Wyswobadzam
się z jego uścisku i idę do drzwi. Patrzę uporczywie w swoje
buty. Nie potrafię na niego spojrzeć. Ciekawe czy zrozumie, że
chcę by sobie poszedł. Dotykam klamki i trzymam jakby była ona
ostatnią deską ratunku.
-
Scarlet?- mógłby równie dobrze wbić mi pazury w plecy i
rozszarpać je. Ból z jakim wypowiada moje imię. Agh czemu mi to
robi? Zerkam na niego. Przekrzywia głowę. Jego oczy, usta w ogóle
twarz przypomina mi jak go teraz krzywdzę.
-
Idź już... P r o s z ę. Chcę zostać sama.
-
Na pewno chcesz zostać sama? Tego właśnie chcesz?
Niedowierzanie
w jego głosie oraz, tak nie mylę się pogarda, przyprawia mnie o
gorące uczucie w brzuchu, które za chwilę wydostanie się.
Podnoszę głowę. Wytrzymuję jego lodowate, przenikliwe spojrzenie.
N
I E C H C Ę B Y Ć S A M A
Dziewczynka
w o wiele za dużej jak dla niej koszuli, w spranych dżinsach
oraz w rozczochranych włosach idzie szybkim krokiem przed korytarz.
Dobiegają do niej nieprzyjemne wręcz bolesne szepty.
"Głupia",
"dziwna", "chora", "okrutna", "s t
r a s z n a"
Powstrzymując
łzy szła próbując zajmować sobą jak najmniej miejsca. Skręca
szybko w drzwi i wpada do łazienki. Obmywa twarz lodowatą wodą.
Jednak to nie powstrzymuje jej łez lecących i tak po policzkach.
Przygląda się sobie w odbiciu. Czerwone oczy oraz zaróżowione
policzki i nos Rudolfa. Louis... Po co wyjechałeś? Wystarczyło
tylko wyciągnąć na wierzch wspomnienie jego uśmiechającego się
do niej albo jeszcze gorzej... Wypowiadającego do niej jedno, jedyne
słowo. L I S E K. Zakryła usta dłonią by nie słychać było jej
bólu.
Nagle
drzwi się otwierają.
-
Tu się ukryła ta mała glizda.-Dziewczynka podniosła głowę na
trochę niższą od siebie brunetkę, która uśmiechała się do
niej okrutnie.- Gotowa na w-f?
Blondynka
rozszerzyła oczy. Wiedziała czym się skończy ta lekcja.
-Nie,
proszę nie.- szepnęła. Jej przeciwniczka uśmiechnęła się
jeszcze szerzej i przybliżyła się. Była już tak blisko, że
przyciskała ją do ściany.
-Czemu?
Co ci grozi?-szepta jej do ucha.- Boisz się? A może tęsknisz za
swoim głupim pieskiem?
I
wtedy coś pęka w osaczanej. Podnosi głowę i prostuje się.
Odpycha mocno od siebie przeciwniczkę, prawie powalając ją na
ziemię. W ostatniej chwili dziewczyna łapie równowagę. Patrzy z
furią w oczach na blondynkę, jednak po chwili gniew przeradza się
w lęk. Cofa się gdy widzi wyraz jej twarzy. Zniknął strach,
zastąpiwszy zimną chęcią odegrania się za wszystkie przykre
rzeczy.
-Ej,
hej! Przestań! Przecież to był tylko żart. No wieź!- Blondynka
chwyciła ją za białą, nieskazitelną koszulę i przyciągnęła
do siebie.- Nie chcesz tego zrobić! Przestań! SCARLET!
Scarlet
zamachnęła się już ręką, gdy nagle drzwi do łazienki się
otwierają. Obie dziewczyny patrzą w tym kierunku. Do łazienki
wchodzi nauczycielka i spogląda to na jedną to na drugą.
-Co
tu się wyprawia!
Brunetka
już otwierała usta, ale umilkła. Scarlet podniosła się i
przeszła obok nauczycielki. Zanim jednak przeszła przez próg
wysłała dziewczynie ostrzegawczy wzrok.
N
I E Z A D Z I E R A J J U Ż
Z E M NĄ
Plotka
o chorej i agresywnej blondynce rozeszła się bardzo szybko. Jak to
przystało na podstawówkę. Scarlet myśląc, że przed tym była
samotna i niezrozumiana, myliła się.
-A
myślisz, że co? - patrzę wściekła na Louisa.- Czy tak trudno
przejść przez TEN głupi próg?
-Nie,
ale trudno jest się z tobą porozumieć.
Zduszam
krzyk rozdrażnienia. Pokazuję to na drzwi to na chłopaka. Czy tak
trudno jest sobie pójść. Rozcieram obolałe już skronie.
Delikatnie Louis dotyka mojego policzka i dotyka swoim czołem
mojego.
-Idź
spać. Jesteś już po prostu zmęczona.- szepce.
-Nie
jestem. Jestem tylko wkurzona na ciebie.
Całuje
mnie w czoło i popycha na schody. Idę przez chwilę w tym kierunku
po czym się zatrzymuję.
-A
ty?- odwracam się do niego. Otwiera szeroko oczy.
-Co
ja?- zadaje głupie pytanie.
-Co
ty zrobisz?- pytam i krzyżuję ręce na piersiach. On uśmiecha się
szeroko i odpowiada swobodnym i naturalnym tonem, jakby to była
oczywistość.
-Jak
to ? Ja będę spał na kanapie.
~*~*~*~*~*~*~
Co?
Gdzie? Jak? Przepraszam najmocniej, jak się tylko da, ale nie
wyrobiłam się. Zawiodłam na wszelkich linach. Tak, tak. Jak ja
mogłam itp. Znając życie i tak już nikt tego nie czyta i nie
czeka. Przepraszam, że aż do tego doprowadziłam. Mam nadzieję, że
jednak choćby przez przypadek tutaj wpadniecie i zaczniecie czytać.
Kocham Was i Trzymajcie się cieplutko.