Taka
małe coś na
pocieszenie.
Nie wiem czego pocieszenie, ale sami wiecie to najlepiej ;*
~Około
trzy lata od teraźniejszych wydarzeń ;)~
Słyszę
pukanie. Otwieram oczy. Rozglądam się. Wokół mnie są
porozrzucane książki i kartki. Pewnie znów zasnęłam przy nauce.
Rozciągam się. Znowu słyszę rytmiczne pukanie. Uśmiecham się.
Podchodzę do okna. Jasne, rozczochrane włosy i błyszczące
niebieskie oczy rozbłysły jeszcze bardziej na mój widok. Otwieram
je a Louis zgrabnie wskakuję do środka. Nie zaskakuję mnie sposób
wejścia do mojego pokoju. To już normalne. Zmartwiłabym się jakby
wszedł drzwiami.
-Co
tym razem?- pytam się. Siada na moje łóżko. Podnosi ręce nad
głowę i kładzie się. Wzdycha i patrzy w sufit.
-Nudzi
mi się Lisek!- jęczy. Przewracam oczami jak słyszę jego dziecięcy
ton. Mutacja jeszcze mu się nie skończyła, przez co bardzo
zabawnie brzmi. Kładę się obok niego. Stykamy się ramionami.
-Myślisz,
że mi się nie nudzi?- zerka na mnie.- Muszę się uczyć. To jest
dopiero koszmarne!
Mówię
z wyrzutem. Śmieje się. Uśmiecham się.
-Moich
rodziców nie w domu.- Mówię. Widzę błysk w jego oczach.- To
znaczy, że możemy gdzieś wyjść…
Louis
podrywa się nagle. Wstaje i odwraca się do mnie.
-To
świetnie! Wiem już nawet gdzie iść!- kieruje się w stronę okna.
Przewracam oczami i idę za nim. Wiem, że mogę mieć problemy potem
u rodziców, ale jak na razie się tym nie przejmuję. Wychodzę
przez okno i łapię dłoń Louisa. Trzyma mnie mocno i powoli
prowadzi do skosu, który jest najbliżej ziemi. Dochodzimy do niego.
Blondyn skacze pierwszy. Biorę głęboki wdech i po chwili powoli
się spuszczam. Moje nogi dotykają ziemi a ja uśmiecham się do
Louisa. Odwzajemnia to i biegnie w stronę lasu.
Biorę
głęboki wdech. Przebiegam przez ulice i wbiegam do lasu. Po jakimś
czasie widzę już jezioro. Jest to nasze miejsce, gdzie przeważnie
się spotykamy. Dobiegam do niego i zatrzymuję się. Rozglądam się,
ale nigdzie nie widzę Louisa. Przebieram nogami w miejscu. O co
chodzi? Przecież nie mogłam go tak szybko zgubić! Gdzie on jest?
Zła przegryzam wargę i odwracam się. Wpadam na blondyna, który
zręcznie mnie przytrzymuje. Patrzę na niego. Uśmiecha się a ja
czuję jak moje policzki robią się czerwone. Podnosi swoją brew a
ja staję do pionu. Uderzam go w ramię.
-Nie
rób tak!- karcę go na co reaguję śmiechem. Marszczę brwi i za
wszelką cenę próbuję się nie roześmiać. Po chwili jednak nie
daję rady i śmieję się. Wyciąga rękę, którą przyjmuję z
radością. Prowadzi mnie w jego tylko znanym kierunku. Wszędzie
jest ciemno i nie rozumiem jak on potrafi poruszać się i coś
widzieć. Ja co chwilę potykam się o jakiś wystający
korzeń. Jednak nie jestem zdenerwowana. Czując jego
ciepłą dłoń czuję się bezpiecznie. Nie wiem czemu, ale zawsze
tak na mnie działa. Uspokajająco. A może to dlatego, że aż za
bardzo go lubię? Ciekawe czy to wie? Przyglądam mu się.
Zerka na mnie. Zatrzymuje się. Krzyżuje ręce i patrzy na mnie spod
zmrużonych oczu.
-Co
się tak patrzysz? Co się dzieje?- pyta się. Pochylam się do
przodu a potem do tyłu. Odwracam wzrok.
-O
nic. Tak tylko… Po to ma się chyba oczy!- mówię i idę dalej.
Podbiega do mnie. Niebieskie oczy rozbłysły.
-Przecież
widzę, że coś cię trapi… Czy to coś na mój temat?- rumienię
się. Całe szczęście mam nadzieję, że tego nie widać. Kieruję
swój wzrok do góry.
-Niiie…
Świat nie kręci się tylko wokół ciebie Louis…- przyspieszam.
Wzdycha i mnie wyprzedza, znów mnie prowadząc.- Gdzie idziemy?
-Zobaczysz…-
kąciki jego ust idą do góry. Wie doskonale, że jestem
niecierpliwa. Robi to specjalnie. Dzisiaj jednak wytrzymam. Dam radę.
Nie będę się dalej upominać. Po dłuższym czasie zatrzymujemy
się.
-To
tutaj.- jego głos wyrywa mnie ze zamyślenia. Patrzę ponad jego
ramię i wstrzymuję oddech. Promienie księżyca oświetlają małą
polankę. Wygląda jak wyjęta z książki. Słychać tylko granie
świerszczy.
-Jak
tu pięknie…- mruczę. Louis uśmiecha się zwycięsko. Podnosi
głowę.
-Patrz.-
wskazuję palcem na jakieś krzaki. Kieruję wzrok tam gdzie wskazuje
i wstrzymuję oddech. W zaroślach widać złote oczy. Louis daje
palec na usta i wskazuje, że mamy bliżej podejść. Robię to.
Zaskakuję mnie delikatność i lekkość z jaką Louis stawia
kolejne kroki. W porównaniu ze mną to jestem jakiś słoniem!
Nareszcie dochodzimy a ja oddycham w duszy z ulgą. Louis odgarnia
liście a ja wydaję cichy okrzyk zachwytu. Na ziemi leżał mały
lis.
-Jaki
piękny- prawie pisnęłam. Blondyn uśmiechnął się.
-To
dziewczynka.- patrzę na niego i podnoszę obie brwi.
-Skąd
to wiesz?!- szturcham go łokciem. Śmieje się. Uwielbiam ten
dźwięk.
-Życie
byłoby nudne, bez kilku tajemnic…- przewracam oczami. Nasze
spojrzenia się spotykają a wtedy wybuchamy śmiechem. Ludzie co
jest dzisiaj ze mną! Siadamy na ziemię. Opieram głowę o jego
ramię i wpatruję się w księżyc, który jest już prawie pełny.
-Lisek?
-Hmn?-
zamykam oczy. Wzdycham jego zapach. Tak cudownie się czuję.
-Czy
będziesz przy mnie zawsze?
Siadam
po turecku i podnoszę brwi. O co mu może chodzić? Prostuję nogi i
odchylam głowę do tyłu.
-Czemu
pytasz? Jasne, że tak!
Oddycha
z ulgą. Prycham. Co za głupie pytanie. Patrzę w zarośla by
jeszcze raz zobaczyć lisa, ale już zniknął.
-Nawet
jeśli okazałbym się całkowicie kimś innym?
Podrywam
się. Patrzę na niego. Jego oczy błyszczą w świetle księżyca.
Marszczy czoło. Przybliżam się do niego. Ignorując ciepło na
policzkach klękam na kolanach i przytulam Louisa. Przez chwilę
wydaje się całkowicie zbity z tropu.
-Nawet
jeśli byłbyś yeti… Nie opuściłabym cię…
Mruczę.
Moje policzki są już całkiem czerwone a serce szaleje. Co ja
robię? Odsuwam się. Spuszczam wzrok. Zaciskam nerwowo palce. O co
chodzi? Przecież powiedziałam prawdę. To dlaczego tak dziwnie się
czuję? Podnoszę wzrok. Louis patrzy na mnie a po chwili przybliża
się do mnie. Cmoka mnie w policzek. Odskakuję wystraszona i wpadam
w zarośla.
Nagle
czuję ogromny ból w nodze. Krzyczę i patrzę na przyczynę bólu.
Lis, na którego patrzyliśmy wcześniej, teraz wgryzał mi się udo.
Louis zareagował natychmiast. Zamknęłam oczy a później poczułam
ogromny ból. Nawet nie miałam zamiaru patrzeć na tę nogę. To
będzie okropne.
-Scarlet?!
W porządku?!- czemu to tak boli? Jakby krew zamieniała się w
ogień. Powoli tracę świadomość. Głowa mi strasznie ciąży. Nie
panuję nad ciałem. Oczy same się zamykają. Odpływam…
***
Podrywam
się na łóżku. Rozglądam się zdezorientowana. Uspakajam się
kiedy widzę, że jestem w swoim pokoju. Co się stało? Po chwili
wszystkie wspomnienia powracają. Chwytam się za nogę przygotowując
się na ogromny ból, ale nic nie poczułam. Zdziwiona patrzę na
nogę, ale niczego nie zauważam. Co się dzieje? Drzwi się nagle
otwierają. Szykuję się, żeby zadać pytanie Louisowi, ale to nie
on tam stoi.
-Co
ty jeszcze robisz w łóżku!- krzyczy mama.-Spóźnisz się na
lekcje!
Potrząsam
głową. Co z Louisem? Co z lisem? Chcę się już zapytać kiedy
przypominam sobie, że pewnie zrobiłaby o to awanturę. Przecież
bez jej wiedzy wyszłam nocą z kolegą i jeszcze coś sobie
zrobiłam. Siedzę więc cicho. Wstaję powoli. Wszystkie czynności
robię mechanicznie. Ubieram się, myję zęby, czeszę włosy,
pakuję plecak. Myślę ciągle o wczorajszej nocy. To nie mógł
być tylko sen. Nie wierzę w to! Żegnam się z
mamą i wychodzę. Do szkoły mam jakieś kilka kroków. Staję.
Zaciskam pięści. O co w tym chodzi? Taka rana nie mogła przecież
ot tak zniknąć! Musi być jakieś inne wytłumaczenie! Tylko
jakie?... Nagle słyszę skrzypienie za sobą. Odwracam się. Louis
zastygł. Zerka na mnie. Czy on chciał mnie uniknąć? Uśmiecham
się szatańsko. Idę w jego kierunku. Rozgląda się zdenerwowany.
Ukrywa coś. Podbiegam do niego i chwytam za rękę by nie uciekł co
próbował zrobić.
-Louis
co się wczoraj stało?- odwraca wzrok. Acha tu go mam!- I nie kłam
mi tu!!!
Patrzy
na mnie. Robię to samo. Wytrzymuję jego twarde spojrzenie. Podnoszę
podbródek. Tak łatwo mnie nie zmyje.
-O
co ci chodzi? Przecież wczoraj byłem cały czas u siebie. Nie mam
pojęcia co robiłaś!- mruczy. Przeczesuje sobie włosy. Przez co
robią się jeszcze bardziej potargane.
-Kłamiesz!-krzyczę,
ale powoli zaczynam w to wątpić. Nie mam przecież żadnych
dowodów!- Sam do mnie przyszedłeś! Pamiętasz? Wyciągnąłeś
mnie na polankę. Tam widzieliśmy takiego lisa, który mnie potem
ugryzł! A do tego pocałowałeś mnie w policzek!!!
Rumienie
się i on też. Spuszczam wzrok. Po co to mówiłam?
-Nie
wiem o co ci chodzi, lisek. Wszystko w porządku?
Podnoszę
zdziwiona wzrok. Patrzę w jego oczy. Nic w nich nie widzę.
Żadnym wątpliwości. Nie kłamie, ale przecież ja też
tego nie robię. Więc o co chodzi? Czy to oznacza, że mi się to
wszystko tylko przewidziało? Nie. To nie prawda! A jednak? Czy to
był tylko sen?
~*~*~*~*~*
I
jak? Wiem, wiem krótkie, ale takie ma być ;) Następny rozdział to
już będzie o wiele dłuższy. Taką mam chociaż nadzieję :P
Całuski
dla wszystkich.
~Melete
Uważam, że ta miniaturka wyszła wspaniale! Jak zawsze! ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Cieszy mnie, że się podoba :3
UsuńCałuję,M
Wow...
OdpowiedzUsuńZupelnie zmienilo to postac rzeczy! Myslalam, ze Louis byl mlodszy, gdy sie wyprowadzil i nie mieli ze soba zbyt duzrgo kontaktu... a tu takie rzeczy...
Dziekuje za ta miniaturke, w sam raz na koniec tygodnia!
Zycze duuuzo weny i malo nauki :*
Raven :* :*
Proszę bardzo! Z nauką to i tak chyba nic nie da... Poza tym czekam z niecierpliwością na kolejny twój rozdział kochana! Nie mogę się już doczekać!
UsuńI dziękuję za tak miły komentarz :3
Całuski, M
Mam napisany caly 30 i 31... ale nie mam czasu ich wrzucic! Tragedia...
UsuńŻartujesz?! To okropne! Ale rozumiem :3 Czekam z niecierpliwością kochana. Na pewno będą boskie ;)
UsuńCałuski :*
M
Omg...
OdpowiedzUsuńThis is amazing darling *.*
Coraz bardziej zaczynam mieć wrażenie, że Scar coś czuje do Louisa ^^ Ale w każdym rozdziale się wacha... Tu też... Mogłaby się określić.
Nadal nie mogę uwierzyć, że to był tylko sen. Szkoda. Ale obecnie też tam dzieją się interesujące rzeczy więc nie narzekam xD
Życzę dużo weny, chęci i czasu, którego ostatnio zdaje się być coraz mniej...
Pozdro
Kate xXx
Dziękuję! Wiesz. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach nawiążę trochę do tej miniaturki. Bądź co bądź ma ona duże znaczenie w całej historii ;)
UsuńNic mi nie mów. W szkole czas się ciągnie nie miłosiernie!
Całuski, M
OdpowiedzUsuńCześć!
Nie mogłabym nie zostawić koma, kiedy sama na nie czekam.
Ale nie wiem co powiedzieć, ponieważ to jest wspaniałe.
Iguana
Dziękuję bardzo :3
UsuńCałuję, M
Genialne *-* Kiedy będzie rozdział? :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! Nie mam pojęcia xD Najpóźniej chyba w następny weekend ;)
UsuńCałuski, M
Heeeej ♥
OdpowiedzUsuńWspaniałe. ^^ Już nie mogłam się doczekać. ;3
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3
Pozdrawiam, Cassie
Dziękuję kochana! Mam nadzieję, że wena pozwoli mi szybko napisać kolejny rozdział. Czekam też na twój ;)
UsuńCałuski, M
Niezłe, czyżby dlatego Scarlet ma moce? Podejrzane... :D Mam nadzieję, że nowy rozdział już nie długo :) I miniaturki zdecydowanie są ciekawe, powinnaś wstawiać je częściej :)
OdpowiedzUsuńW dobrym tropie idziesz kochana :) Myślę, że najpóźniej w następny weekend jak już powyżej wspomniałam. Wiem. Jeśli będę miała akurat pomysł na nie to na pewno wstawię ;)
UsuńCałuski, M
Hay!
OdpowiedzUsuńDziewczyno, to ma być krótkie?! Nie żartuj sobie ze mnie :D
U mnie jeden rozdział (dwie perspektywy) jest, duuużo krutszy od tej miniaturki xd
Zapraszam do mnie na nowy rozdział:
http://o-obozie-herosow.blogspot.com/
Nie przesadzaj ;) Już lecę czytać!
UsuńCałuję, M