poniedziałek, stycznia 9

18 Rozdział

Cieplutkie pozdrowienia
dla Kasi oraz Gosi.
Dzięki Nim dostaję
każdego dnia nową wenę
do tworzenia.


Przecieram zmęczone oczy. Próbuję skupić swoją uwagę na tym co nauczycielka tłumaczy na mapie, ale za żadne skarby nie mogę tego zrobić. Nadal jestem nie wyspana po tej nocy. Co to był w ogóle za sen?! Ja rozumiem ostatnie wybryki oraz nietypowe sytuacje, ale to już chyba przesada! Niby po co, miałabym tańczyć z Louisem? A tym bardziej jeść z jakimś lisim księciem piknik?! " Już nie mów, że Ci się nie podobało. " Prycham na głos czym zwracam na siebie uwagę nauczycielki.
- Chcesz coś dodać Scarlet? - przerażona otwieram szeroko oczy. Rozglądam się zdezorientowana po klasie szukając pomocy. Czy jest szansa, że nie zwracała się do mnie? Szybko przeczę głową i podnoszę dłonie wycofując się. - Och nie wstydź się. Śmiało mów!
Jak dać jej do zrozumienia, że przez ponad pół godziny nawet przez chwilę jej nie słuchałam? Co mam jej powiedzieć? Co wymyślić... Zerkam na mapę którą opracowywaliśmy. Taką chociaż mam nadzieję. Rozpoznaję tam Polskę i morze Bałtyckie. Jedyne na co wpadam to.
- Jak suchy jest ocean?
***

- No tym to rozwaliłaś panią!
Louis nie kryje, że jest rozbawiony całą tą sytuacją. Siedzimy wraz z Alice i Markiem, który ot tak postanowił sobie przyjść do szkoły. Rozcieram sobie nasadę nosa.
- To nie miało tak być! - jęczę. Blondyn zerka na mnie opychając się przy tym kanapką. - Chciałam zapytać jak WIELKI jest ocean... A nie jak suchy...
- Nawet nie widziałeś miny nauczycielki! - wtrąciła szczęśliwa koleżanka. - Myślałam, że zaraz coś ją trafi!
Uderzam czołem o blat. Ile razy jeszcze zamierzają to opowiadać?! Czuję delikatny dotyk na plecach, który powoli zaczyna mi rozmasowywać barki. Rozluźniam się.
- Istotnie żałuję, że nie było mnie na tej rzekomej lekcji, ale... - podnosi moją twarz i szczypie policzek. - Dajmy już spokój temu morskiemu liskowi.
Cała czerwona odtrącam jego rękę. Rzucam mu wściekle spojrzenie na co się jedynie śmieje. Pochyla się i całuje mnie w policzek.
- Nie licz, że ujdzie Ci to płazem... - szepczę mu do ucha. Zamyka oczy i pochyla głowę w moją stronę.
- Jesteś pewna?
- Całkowicie. - czochram jego włosy i odpycham jego głowę.
Nagle ktoś mnie trąca. Odwracam się zdziwiona i widzę dziewczynę z napakowaną tacą oraz przewieszonym plecakiem na ramieniu. Przerażona patrzy na mnie.
- O ludzie... - przygotowuję się na ucieczkę albo krzyk z jej strony " Toż to ta niepełnosprawna umysłowo dziewczyna, która jest zdolna do morderstwa! " Biorę głęboki wdech... - Przepraszam!!! Tak mi przykro Scarlet! Przepraszam! Przez przypadek Cię popchnęłam!!! Przerwałam Ci w czymś? Tak mi przykro. Przepraszam!
Wypuszczam szybko powietrze. O co jej chodzi? Skąd zna mnie na tyle dobrze by mówić do mnie po imieniu? Poza tym ile razy użyła słowa "przepraszam"?
- Spokojnie nic się nie stało. - uśmiecham się, by ją uspokoić bo wygląda jakby zaraz miała zemdleć z wrażenia. Jej dłonie wciąż gestykulują.- Tak poza tym to skąd mnie znasz?
Dziewczyna uspokaja się i zamiera. Za okularami jej oczy robią się szerokie jak spodki.
- Jak to skąd? Chodzimy przecież do tej samej szkoły. - Odpowiada jakby to było oczywiste. Czuję się przez to naprawdę głupio.
- Aha... Heh wybacz, ale ja nie mam takiej pamięci do twarzy i imion. Chcesz się przysiąść?
Mówię zanim pomyślę. Szybko zerkam na swoich towarzyszy, którzy ku mojemu zdziwieniu nie przeczą. Wręcz przeciwnie z entuzjazmem ją witają. Nie wiem czemu, ale czuję się przy niej spokojnie, wyluzowana jakbym mogła jej powiedzieć o wszystkim. Inni chyba też tak uważają. Dziewczyna zdezorientowana próbuję się wycofać, ale jej na to nie pozwalamy.
- Czyli po prostu mnie nie znasz? - mówi, gdy siada obok mnie, odstawiając przy tym tace na stół. Plecak rzuciła gdzieś pod stół. Przytakuję głową. - Hmn... Acha... Czyli to tak... Wypadałoby się chyba przywitać. Nazywam się Mel.
Mówi nieśmiało do nas i uśmiecha się słodko. Od razu czuję do niej sympatię.
- No. Pewnie nas już kojarzysz, ale przedstawię Ci nas raz jeszcze. Nazywam się Scarlet. Ten oto blondyn obok mnie to Louis..
- Jej najukochańszy chłopak. - wtrąca i przytula mnie mocno.
- Ha. Jedyny. Ale tak. Obok Louisa z ciemnymi włosami to Mark.
- Miło mi. - uśmiecha się zadziornie i podaje dłoń Mel, która przyjmuje ją. Chłopak całuje przyjętą dłoń i się cofa. Zerka jeszcze tylko przez chwilę na Alice, która wbrew sobie cała się rumieni. Uśmiecham się pod nosem. To zagranie było nieczyste. Kiedy wreszcie powiedzą co do siebie czują?
- Wracając to jest Alice. - przyjaciółka lekko kiwa głową.
- Miło poznać.
- I nawzajem. - mruczy blondynka i daje kosmyk swoich krótkich włosów za ucho. Potem zaczyna się bawić swoimi palcami. Chcę coś powiedzieć gdy nagle słyszę znajomy głos. Sztywnieję. Spoglądam za siebie. James jak zwykle idealnie ubrany i wyglądający wprost wspaniale szedł przez stołówkę... wraz ze swoją nową dziewczyną. Coś mnie ukłuło. Nie wiem czy to zazdrość, czy ból po jego stracie... a może po prostu obojętność? Przegryzam wargę. Przestań! Nie zapominaj jak cię potraktował po zerwaniu... Dlaczego nie mogę się odwrócić i go zignorować? Zaciskam mocno pięść. Uspokój się. Masz przecież Louisa. Czego chcesz jeszcze? " Wyjaśnień " Czuję jakbym dostała w policzek. " Nie żartuj sobie ze mnie. " Po prostu mnie rzucił. O czym tu rozmawiać? Przecież to nic wielkiego. Zostawił mnie i tyle. Nie... To nie prawda. Nadal nie rozumiałam, dlaczego nagle przestał mnie kochać. To nie może tak zostać. Podnoszę się.
- Zaraz wracam. Muszę coś wyjaśnić. - rzucam szybko. Na pięcie się obracam.
- Idziesz z nim porozmawiać? - głos Louisa wyrywa mnie z transu. Zatrzymuję się. Kiwam głową tyłem do niego. Słyszę westchnienie. Nastaje cisza. - Skoro musisz. Idź.
- Dziękuję. - mruczę cicho pod nosem.
Naprawdę chcę się dowiedzieć prawdy. Nie mogę już dłużej udawać, że mnie to nie interesuję. Co zrobiłam źle, że ode mnie odszedł? Z każdym krokiem coraz trudniej mi zrobić kolejny. A jeśli nie chcę poznać prawdy? Co jeśli będzie lepiej jeśli nigdy się tego nie dowiem? Powoli docieram do niego. Z trudem biorę kolejny wdech.  W głowie rozbrzmiewa ostrzegawczy oraz bardzo natarczywy głos " Zawróć póki masz jeszcze szansę!"
- James? - chłopak patrzy na mnie i zamiera. Moje serce również. Ze wszystkich sił próbuję wydusić te dwa słowa. - Możemy porozmawiać?
Daję dłonie za plecy. Z nerwów wyginam palce we wszystkich kierunkach. Przytakuje nieznacznie. Coś szepcze do ucha swojej dziewczyny a ona kiwa głową ze zrozumieniem. Uśmiecha się do mnie miło, co sprawia, że zaskoczona odwzajemniam to.
Wychodzimy na korytarz. Idziemy przez chwilę w krępującej ciszy, która ani trochę nie pomaga mi w wypowiedzeniu tego na głos.
- O czym chciałaś porozmawiać? - zatrzymujemy się przed wielkimi oknami z widokiem na las. Biorę głęboki wdech i zerkam na niego.
- Dlaczego ze mną zerwałeś? - odwraca wzrok. - Nie byłam tą jedyną?
Cisza. Drążę dalej.
- Dobra... Dlaczego, więc jeśli zerwałeś ze mną to się na mnie wyżywałeś?
Nadal nic. Przegryzam wargę. Jednak to za dużo jak dla mnie. Czuję łzy zbierające się w oczach.
- A może w czymś zawiodłam? - Coraz bardziej zaczynam się czuć jakbym mówiła do ściany. Podnoszę głos. -  Jeśli tak to czym?! 
Pierwsza łza zaczyna mi spływać po policzku.
- Powiedz błagam... - Szepczę. Chłopak wreszcie, podnosi wzrok na mnie. Jest zmieszany. Szuka właściwych słów, ale nie potrafi tego zrobić.
- Scarlet. - Drapie się po szyi. - Właśnie o to chodzi, że... Że nie zrobiłaś nic złego... To... To wszystko moja wina.
Prawie się zakrztusiłam szlochem. Zdumiona nie mogę spuścić z niego wzroku.
-Nie rozumiem. - mamroczę.
-Nie potrafiłem sprawić byś o nim zapomniała. Byś myślała jedynie o mnie. Nie o nim... to wszystko i tak nie miało sensu. Gdy tylko go zobaczyłaś wiedziałem ze świata poza nim nie widzisz... Zrobiłem to, byś z nim była... A ty potem chodzisz sama, smutna... Miałaś się na niego rzucić i być... być z nim... ja to rozumiem. Nie mam nic przeciwko temu... tylko... że....ja...
Szloch wyrywa się ponownie z mojej klatki piersiowej. Płaczę, płaczę mocno. Nie powstrzymuję tego. James próbuję do mnie podejść i dotknąć mojego ramienia, ale wściekła odtrącam go. Uderzam pięścią w jego pierś. Wszystkie emocje dotychczas tłumione, i skrywane wylewają się w potoku żalu i złości.
- Idioto... Ty świnio... OŚLE!! - Podnoszę wzrok i patrzę mu prosto w oczy. Zaczynam krzyczeć. -Przecież Cię kochałam!!! Nie rozumiesz?! Kochałam cię całym moim sercem! Byłeś dla mnie całym głupim światem! Nigdy bym się z Louisem nie umówiła, nie pocałowała, nie zaczęła chodzić, bo miałam kretynie Ciebie!! Byłam Ci ślepo wierna!! Jak mogłeś tego nie widzieć?
Przez całą kwestie uderzam go ciągle w klatkę. Odwracam się. Rozcieram swoje ramiona.
- O ludzie... Scar... O mój... Scar proszę wybacz mi... Scar...
Chcę mu przebaczyć, ale się boję. Boję się, że on tylko udaje. Gra przede mną a ja będę tą głupią, która mu zaufała. Nie chcę nią być... Za często już mi się to zdarzało... Płaczę... Kładzie mi dłoń na ramieniu i obraca mnie. Nie mam sił by na niego spojrzeć. Nic nie mówi. Nagle przyciąga mnie do siebie. Obejmuje i przytula mocno. Jego zapach przyprawia mnie o miłe wspomnienia. Uśmiecham się przez łzy. Stoimy tak a on mnie delikatnie kołyszę.
- Ciiii.. - szepcze mi w włosy. - Jest już dobrze. Spokojnie. Przepraszam...
Nie przeszkadza mi jego głos. Chcę tak zostać jeszcze przez chwilę. Naprawdę mi dobrze. Odsuwam się dopiero po kilku minutach. Uśmiecham się. Siadam pod oknem i próbuję się uspokoić. Co się właśnie wydarzyło? Jaką scenę właśnie odegrałam.. Nastaje kolejna cisza.
- Jak tam nowa dziewczyna? - postanawiam jakoś przełamać lody. Chłopak siada obok mnie.
- Monia? - James wydaje się szczerze zaskoczony. Zastanawia się. -  Bardzo dobrze. Tak jakby coś między nami przeskoczyło... Rozumiesz prawda? - kiwam ze zrozumieniem głową. - Ha... Wręcz idealnie. Jest tak kochana, miła... nie chcę jej zawieźć.
Uśmiecham się na co on się rumieni. Klepię go po plecach.
- Życzę Wam powodzenia.
Wstaję. Otrzepuję spodnie, poprawiam koszulkę. Pochylam się i całuję go w policzek. Odchodzę i macham mu na pożegnanie ręką.
- Jeśli nie będziesz za dużo myślał a jej zaufasz to wszystko będzie dobrze.
Mówię jeszcze do niego. Kiwa głową i śmieje się.
Ja natomiast skręcam w boczny korytarz i staram się wrócić na stołówkę. Po drodze wycieram mokre oczy. Nie było tak źle jak myślałam, że będzie. Nareszcie sobie wyjaśniliśmy niejasności... Najbardziej obawiam się teraz reakcji Louisa. Pewnie z jego genialnym słuchem usłyszał co powiedziałam... Że nigdy bym się z nim nie umówiła... Ale to przecież oczywiste! Nie będę zdradzała chłopaka... A trójkącik mi się nie widzi. Od niechcenia podnoszę wzrok. Zamieram. Przede mną stoi drobna, niska dziewczyna. O bardzo jasnych włosach. Patrzy na mnie swoimi zielonymi oczami a ja widzę w nich jedynie ból. Znam ją...

Bianca. 

Trzyma się kurczowo swojego boku. Przyglądam się jemu baczniej. Przerażona dostrzegam plamę krwi. Chcę do niej podejść i pomóc, ale zauważam cień za nią. Szybko się cofam i przyjmuję pozycję obronną, którą mnie nauczył Louis.
- Ależ moja kochana nie bój się. Przyszedłem jedynie aby Cię zobaczyć. - Lykaon szczerzy się okrutnie i wymija dziewczynę. - To co gotowa na moją propozycje?
Śmieję się i kręcę głową. Nie ufam zbytnio swojemu głosowi.
- Rozumiem... Czyli pozwolisz, że ją zabiję tak?
Zimny pot cieknie mi po plecach. Kpi sobie ze mnie. " Nie. Nie kpi... Ale szantażuje a to co innego. " Kitsune nie teraz! " Próbuję opanować szybko bijące serce. Muszę wymyślić plan.... Coś przez co Bianca nie zginę... A jeśli tylko chcą mnie oszukać.... Nie wiem. Już chcę się odwrócić kiedy nagle Lykaon dopada do dziewczyny i przykłada pazury do jej szyi. Krople krwi plamią jej koszulkę. Przecież on jest wstanie to zrobić. Podbiegam kawałek ale się powstrzymuję... Nawet wilkołak nie przeżyję przeciętej tętnicy...Ostatnie co pamiętam to kły Lykaona i szept..
- Witamy w rodzinie.

~*~*~*~*~*~*~
Witam kochani <3
Więc o to jestem z nowym rozdziałem. Słyszeliście aby kiedykolwiek choroba przyniosła odrobinę weny? Ha ja też a tu proszę. Rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Poza tym nie sądziłam, że kiedykolwiek pokaże Jamesa od takiej strony. Szczerzę nie sądziłam, że kiedykolwiek się jeszcze pokaże. Ale to niiiiiiiiic... Teraz to będzie się działo. I zrozumiem jeśli będziecie mi pisać, że nic nie rozumiecie... Postaram się jakoś jasno to napisać, ale wątpię by te następne rozdziały wychodziły jakoś rozsądnie... Dlatego jeśli macie jakieś pytania co do bloga, albo do mnie do proszę zadawajcie je w zakładce pytania https://bo-zycie-to-nie-basn.blogspot.com/p/pytania.html 
Przyjemnie jest wrócić do swojej starej postaci. Wow... Scarlet to bardzo dziwna i interesująca postać... Zobaczymy czy i tym razem zrani Louisa. I wiecie co? Tęskniłam za nimi. Za ich relacją i wszystkim <3 Cieszę się, że powoli doprowadzam to do końca... Chociaż zaczynam się nienawidzić za to co zrobię za niedługo... Ale to jeszcze kilka rozdziałów!
Poza tym życzę miłego czytania. A i oczywiście dziękuję Wam za wszystko! Za każde przeczytane słowo! Naprawdę Was kocham <3
I serdeczne pozdrowienia dla Kasi i Gosi z mojej klasy, które bardzo wytrwale czekają na nowe rozdziały, mam nadzieję, że ten rozdział przypadnie Wam do gustu.


6 komentarzy:

  1. Jejku cudooowne ❤ uwielbiam wszystkie twoje rozdziały 😊 bardzo jestem ciekawa co będzie dalej 😊 wiec niecierpliwie czekam na następny rozdział 😊💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww... Dziękuję bardzo!!! Nawet nie wiesz jak ważne są dla mnie takie słowa. Dziękuję!!!
      Generalnie jestem w trakcie pisania kolejnego rozdziału, więc miejmy nadzieję, że pojawi się szybko.
      Trzymaj się cieplutko!

      Usuń
  2. Ty żyjesz! O mój Boże :'D
    Rozdział jak zawsze świetny. Louis uroczy aż do bólu, ale za to właśnie go kochamy. Ale Lykaon i tak jest moim mistrzem. Niech mnie też ugryzie, ja też chcę być wilkołakiem! :c
    Ej, co właściwie się stanie z kitsune? Bo to wątpliwe że będzie mógł sobie egzystować w ciele czy umyśle wilkołaka :/ nic nie rozumiem
    I tak właściwie... Nie, choroba nie pomaga na wenę. Jestem niemal od połowy grudnia ciągle chora i nie zauważyłam u siebie żadnych zmian, poza większym zapotrzebowaniem na oglądanie seriali xD #iamsherlocked Sherlock foreva.
    Pozdrawiam cieplutko
    I nadal będę cierpliwie czekać
    Twój stalker ;*
    PS Masz może konto na wattpadzie? Nie mam ostatnio z kim pisać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmn... Wszystko na to wskazuje xD
      Już w drugim zdaniu sprawiłaś, że łezka mi się zakręciła w oku. Dziękuję bardzo!!! Jestem dumna, że tak uważasz!!!Louis już tak ma... to jego urok. Nie tylko ty lubisz Lykaona. Generalnie przyjemnie się go pisze. A jak piszę scenę o nim to mam Ciebie przed oczami i zawsze myślę " Jestem pewna, że ten fragment Kasi się spodoba " Na pewno by się zgodził. Uwierz mi. Hihi i tu moja droga... zaczyna się labirynt. W następnym rozdziale powinno się to jakoś ułożyć... mam nadzieję. Biedactwo!!! Kuruj ty się szybko! Seriale zawsze dobre. ZAWSZE! Mam koleżankę, która też jest fanką, więc co nieco wiem.
      To bardzo dobrze bo przy mnie to potrzeba bardzo dużo cierpliwości!
      Kochany stalker 😘
      Ps, Mam. Pseudonim Melete945
      Całuję, i również trzymaj się cieplutko kochana!
      Mel

      Usuń
    2. Czy to moja wina, że lubię czarne charaktery? xD Lykaon na prawdę jest cudny *-* Ale taki na przykład Moriarty jest beznadziejny. Gdyby już nie żył, to bym go zabiła. Na szczęście pomyślał o tym przede mną i popełnił samobójstwo ^^ Obejrzenie Sherlocka to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Pokochałam Benedicta już po Strange'u, a teraz to moja miłość do niego jest nieśmiertelna i ciągle rośnie. On jest genialny <3 Ale mimo wszystko Sangster foreva.
      Właśnie sobie uświadomiłam że obserwujesz mnie na wtt :o No nie powiem, jestem szybka xD Teraz cię jeszcze tam będę prześladować. Ale to i tak lepiej, bo Agatkę nawet stalkuję w liceum. To uczucie kiedy dowiadujesz się, że chodzisz do szkoły razem z jedną z twoich znajomych z bloggera xD Bezcenne.
      I nie martw się. Mi akurat cierpliwości nie brakuje :D
      Papa :*

      Usuń
    3. Czarne charaktery bywają czasami najlepsze <3 Po prostu są wspaniałe... Ale rzadko to się niestety zdarza... A przynajmniej u mnie.
      Uświadomiłam sobie, że mam Wattpada i Cię obserwuję dopiero, gdy mnie zapytałaś o Wattpada xD Więc jeśli chodzi o szybkość to mnie nie pobijesz! Prześladuj... Przetrwam <3
      NIE GADAJ, ŻE CHODZISZ DO TEJ SAMEJ SZKOŁY CO AGATA!? Zazdroszczę... Nie no, jakbym chodziła do tej samej szkoły co wy... Nie dałabym rady psychicznie... Toby było zbyt piękne...
      Widzę, bo wciąż tu jesteś a to o czymś świadczy xD
      Papatki <3

      Usuń